"Will You Be Strong For Me? "
[HimChan]
Widziałem jak Bang podnosi duży
kamień i celuje nim we mnie, a dokładnie w moją głowę. Wcześniej nie sądziłem
że będzie w stanie mnie zabić, jednak teraz od śmierci dzielił mnie jeden rzut.
Po chwili zobaczyłem jak obszczerbiony głaz leci w moją stronę. Wziąłem
ostatni, głęboki wdech czekając na koniec. Jednak on nie nastąpił, gdyż kamień
minął moja głowę i poleciał o wiele metrów dalej.
Nie wiedziałem że Bang może być
taki brutalny i okrutny, nie poznawałem go gdy tak się zachowywał. Teraz bardzo
bałem się jego i tego co będzie. Kolejny raz poczułem ostry ból w plecach,
kolejny raz Bang kopnął mnie w to miejsce. Przestraszony i cały ranny skuliłem
się, czekając aż YongGuk zakatuje mnie na śmierć. Przyjmowałem kolejne, coraz
mocniejsze ciosy. Nie mogłem nabrać powietrza, mój oddech był ciężki, jak powietrze wokół nas. Podniosłem
głowę, błagalnie patrząc na kata.
-Mów jak było?! Dlaczego Kurwa
to zrobiłeś?!
-Bang to nie tak, ja wcale nie
zabi...- dostałem z całej siły po twarz, z moich oczu znów pociekły łzy. Hyung
znów upadł na ziemię.
-Dlaczego.. Czemu odebrałeś mi
brata, moją jedyną opokę, moje jedyne wsparcie.. Tak bardzo go kochałem,
dlaczego, powiedz.. W chwili gdy zobaczyłem jego posiniaczone i zakrwawione
ciało, mój świat się zawalił, już nie miałem po co żyć. Wiesz, kilka dni po tym
zdarzeniu sam próbowałem odebrać sobie życie, jednak jakiś człowiek wyrwał mi
nóż z rąk. Kiedyś dziękowałem Bogu że nie pozwolił mi umrzeć, jednak dzisiaj
bardzo żałuję że wtedy to się nie stało, musiałbym teraz patrzeć na ciebie!
-Hyung, ale to nie ja go
zabiłem, przysięgam.-ledwo oddychając wypowiedziałem tę słowa.
-Jak nie ty to niby kto?
-Szedłem z moimi, myślałem wtedy
że kumplami, kiedy w tej ciemnej uliczce spotkaliśmy twojego brata. Początkowo
były to tylko takie głupie zaczepki, lecz kiedy Jong-Up po oraz pierwszy
uderzył YongNama, przestraszyłem się. Zacząłem krzyczeć żeby przestali, wtedy i
ja oberwałem po twarzy. Zaczęła się walka. Nie wiedziałem za co oni znęcają się
nad niewinnym człowiekiem. Postanowiłem ich powstrzymać, rzuciłem się na
Daehyun'a, jednak nie byłem zbyt silny i chłopak mógł bez problemu powalić mnie
na ziemię . Wymachując (schowany wcześniej w bucie) nożem zrobił mi na plecach
ranę przypominająca znak „x”. Następnie wziął mnie na ręce i rzucił. Uderzając
o jezdnie straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem zobaczyłem tylko sylwetki
uciekających chłopaków i ciebie, jak załamany siedzisz z ciałem brata.
Przestraszyłem się, dlatego uciekłem. Po prostu nie wiedziałem wtedy co robić,
wiedziałem że o pobicie posądził byś mnie. Dopóki cię nie poznałem żyłem w
fałszywej świadomości że YongNam żyje...
-Dlaczego mam ci wierzyć?!
-Hyung, kocham cię i nie okłamał bym cię..- zamknąłem oczy,
nie miałem nawet siły utrzymać otwartych powiek.
-Czyli że ty...że ja ciebie...
Jezu! HimChan tak bardzo cię przepraszam! Słyszysz mnie?- Bang kucnął nade mną
i wziął na kolana.. Czułem że z sekundy na sekundę tracę resztki życia...
[ YongGuk ]
Boże, jak mogłem być taki głupi!
Dlaczego go wcześniej nie wysłuchałem?! Przeze mnie on teraz może um... Nie
nawet tak nie mogę myśleć! Wspomnienie o bracie, ta blizna, wszystko składało
się w całość, dopóki Kim nie opowiedział mi prawdy. Pośpiesznie zadzwoniłem na
pogotowie i podałem nasze położenie.
Teraz kolejny raz trzymałem na
kolanach posiniaczone i zakrwawione ciało osoby na której tak bardzo mi
zależało. Tym razem to było moja wina, ja spowodowałem że jest takim stanie.
-Himmi nie umierają proszę!
Nawet nie wiem jak cię przeprosić. Pomyliłem się... Tak bardzo się pomyliłem-
Strumienie łez spływały na koszulę młodszego. Jak mogłem zrobić coś takiego?
Patrząc na Kim'a, nie wierzyłem że to wszystko przeze mnie. Nie mogłem go
stracić, nie zniósł bym że to przeze mnie.
-Kiim ! - krzyczałem.
-Hyung, spokojnie- ledwo szeptał
tę dwa słowa.-Nic mi nie będzie..
-Wytrzymaj, karetka już jedzie.
Nawet nie wiem jak cię przeprosić..- z daleka usłyszałem syreny nadjeżdżającego
samochodu szpitalnego, o chwili karetka była już na miejscu. Stałem zapłakany
patrząc jak sanitariusze zabierają ciało młodszego i szybko pakują je na łóżko.
Podbiegłem do auta, by pojechać z nim.
-Niestety jeśli nie jest pan
rodziną poszkodowanego, nie możemy pana zabrać- młoda doktor poinformowała mnie
grzecznie.
Opadłem na ziemię, patrząc jak
odjeżdża mój ukochany. Tyle myśli pląta się teraz w mojej głowie, wciąż nie
mogłem uwierzyć że to wszystko spowodowałem ja. Jak mogłem uderzyć Kim'a,
pięknego Króliczka.
Moje całe ciało drżało, że
strachu o niego ale też że złości na samego siebie. Nie wytrzymałem i
poderwałem się na równe nogi. W mroku nocy łatwo zauważyłem światła nadjeżdżającego
samochodu. Rozpędziłem się i już po chwili stałem na środku ulicy, czekając na
uderzenie. Nie zasługiwałem na to by żyć, nie po tym co zrobiłem.
Światła z każda sekunda były
coraz bliżej i bliżej. Teraz dzieliło mnie od nich nie całe 100 metrów.
-Przepraszam HimChan..-
usłyszałem głośny pisk opon...
Podobało się? ZOSTAW KOMENTARZ <3
Bang-Debil... tak krótko :/ Biedny Himi... miałam łzy w oczach czytając ten rozdział. Pięknie kochana, wielbię Ciebie normalnie za tą część...
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy...
Weny skarbie :**
Hwaiting !!!
o Boże, Boże, Bang ale jak to.. OMO ;;;;;;; Czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się szybko :3
OdpowiedzUsuńTen był bardzo smutny ;;;; Omomomo :cccc
<3333333
Jezuuuu
OdpowiedzUsuńTak bardzo smutek ; <
Yah~ Channie! Jak mogłaś skrzywdzić kochanego Himchana? Jak Bang mógł go skrzywdzić? qwq
OdpowiedzUsuńJakoś trudno mi sobie wyobrazić Daehyun'a i Jongup'a bijącego Yongnama...
Weny! Duu~żo weny!
Świetny rozdział lecz smutny, chce więcej:)
OdpowiedzUsuńjaaj jakie cuudne opowiadanie <33
OdpowiedzUsuńJa chcę już kolejny rozdział!
pisz szybciutko :**
Kocham kocham kocham.... Nie wiem co pisać ale mam nadzieje, ze Bangowi sie nic powaznego nie stanie.
OdpowiedzUsuń