music

sobota, 7 września 2013

"What is Love..." [OS]

8 komentarzy:

Tytuł: "What Is Love.."
Gatunek: Dramat
FanClub: EXO
Paring: TAO x LUHAN
Typ: FanFiction


Poznałeś go już dawno, przez przypadek, kiedy uratował ci życie. Gdyby wtedy nie pchnął cię, leżał byś teraz w grobie.
Rozpędzony samochód jechał w twoją stronę, z prędkością przy której nie wyhamował by. On zaryzykował swoje życie dla twojego, dla osoby której nie znał, której nawet nigdy wcześniej nie widział. Twoje serce biło jak szalone. Upadając na chodnik zraniłeś się, on tak samo, jednak najpierw opatrzył twoje rany. Dziękowałeś mu wiele razy, nie wiedząc jak się odwdzięczyć. On zawsze powtarzał że to nic takiego i że musiał to zrobić.
Po tym wszystkim zaczęliście się spotykać częściej, zostaliście najlepszymi przyjaciółmi. Spędzaliście razem tyle czasu. Nigdy wcześniej nie byłeś z nikim tak blisko, on znał twoje wszystkie tajemnice, ufałeś mu bezgranicznie
. Jednak nie dawno z każdym waszym spotkaniem zaczynałeś patrzeć na niego inaczej. Dopiero teraz zauważyłeś jego piękne, ciemne jak mrok oczy, równie czarne, delikatne włosy i pięknem duże usta. Wcześniej także nie zwróciłeś uwagi na muskularne ciało, które teraz tak cię pociągało. Teraz już wiedziałeś, zakochałeś się w nim i to uczucie pogłębiało się z każdą kolejną spędzoną razem chwilą. Sztywniałeś zawsze kiedy jego on zbliżał się do ciebie. Najgorsze były rozstania, kiedy na pożegnanie swoim zwyczajem przytulaliście się. Dla niego nadal było takie same jak kiedyś, jednak dla ciebie każdy kontakt z nim wydawał się tym ostatnim. Ukrywałeś swoje uczucia i to było dla ciebie najtrudniejsze, nie miałeś pojęcia co on czuje wobec ciebie. Bałeś się że wyznając mu prawdę zepsujesz waszą przyjaźń. Jedyne co teraz tkwiło w twojej głowie to jego imię-Tao.. Huang ZiTao... Za każdym razem brzmiało tak wspaniale.
Pewnego razu, twoje serce biło tak mocno, nie wytrzymałeś i postanowiłeś powiedzieć mu, że nie traktujesz go tylko jako przyjaciela.
Był chłodny sierpniowy wieczór, byliście na spacerze, wiatr lekko rozwiewał jego włosy, sprawiając że wyglądał jeszcze bardziej zniewalająco. Nigdy nie czułeś czegoś takiego, to było coś wyjątkowego. Wiedziałeś,  że nie możesz żyć bez niego i nie wiesz jak zniesiesz gdy dowiesz się że on nie czuje tego samego co ty. Twoje życie będzie bezcelowe bez niego obok siebie.

On opowiadał ci o swoich wczorajszych przeżyciach, a ty milczałeś, przytakując co jakiś czas. Po dość długim czasie w końcu zebrałeś się w sobie. Wziąłeś głęboki oddech, starałeś się uspokoić swoje rozkołatane serce, zacisnąłeś pięści. W twojej głowie plątało się tak dużo myśli, wyobrażałeś sobie najróżniejsze zakończenia tej historii. Złapałeś go za ramiona i odwróciłeś w swoją stronę, szczerze wyznałeś to co czujesz. Opowiedziałeś mu o swojej miłości do niego, o tym jak bardzo cię pociąga. Teraz czekałeś na reakcję, na to co odpowie. Usłyszałeś:
-Luhan..- powiedział Luhan, a mówił tak tylko kiedy chodziło o coś ważnego, lub kiedy był zdenerwowany. Zawsze zwracał się do ciebie Lulu. Twoje serce zaczęło bić jeszcze szybciej niż do tej pory.
-Ja też cię kocham... Ale tylko jako przyjaciela.- zamarłeś kiedy usłyszałeś ostatnie słowa. Stało się to czego bałeś się najbardziej.

Z twoich oczu pociekły łzy, twoje serce właśnie pękło. Ból nie do opisania przerwał je na pół. Nie mogłeś opanować swojego zachowania. Upadłeś na kolana i jeszcze bardziej płakałeś. Tao próbował cię uspokoić, wytłumaczyć jednak to nic nie dawało. Mówił ci, ze nadal możecie się przyjaźnić, nie słuchałeś go. Dla ciebie liczył się tylko on. Powoli starałeś się dojść do siebie, jednak to nadal bolało. Rozmawialiście jeszcze długo. On wciąż mówił ci o swoich uczuciach (jako do przyjaciela), a ty wciąż nieobecnym wzrokiem błądziłeś po niebie. Oczami wyobraźni widziałeś jak on obejmuje cię, widziałeś wasze uśmiechy...
Tao musiał już iść, zadzwonił do niego Kris, usłyszałeś głos w słuchawce:

-„Kochanie mieliśmy się spotkać już 20 minut temu”.- Kochanie?
-Tao…Czy ty i Kris, czy wy jesteście razem? Od kiedy? Czemu mi nie powiedziałeś? Dlaczego to ukrywałeś?- wiele pytań wydarło się z twoich ust. Byłeś roztrzęsiony, w tym momencie załamałeś się jeszcze bardziej.
-Lulu… Spotykam się dopiero od wczoraj i chciałem ci powiedzieć dzisiaj, ale ty opowiedziałeś mi o swoich uczuciach i… tak wyszło, przykro mi.
Za chwilę będę- Tao odpowiedział chłopakowi i rozłączył się.-Proszę zrozum mnie i moje uczucia.

-Rozumiem…- On wstał, objął cię i wtulił się w twoje ramiona, najmocniej jak tylko umiał. Ty pożegnałeś go słowami:
-Zawsze będziesz dla mnie najważniejszy, dziękuje ci za wszystko. Za to że byłeś przy mnie zawsze i mnie wspierałeś, że dzięki tobie czułem się bezpiecznie no i oczywiście za to że uratowałeś mi życie. Nigdy nie miałem lepszego przyjaciela. Żegnaj...- Odwróciłeś się i odszedłeś, nie odwracając się ani razu. On nie wiedział że to "żegnaj" było ostatnim słowem jakie od ciebie usłyszał. Nie, nie odebrałeś sobie życia, choć kilka razy chciałeś już próbować. Po prostu zniknąłeś. On szukał cię tygodniami, ty jednak cierpiałeś gdzieś daleko od niego. Wyprowadziłeś się do innego miasta. Chciałeś zapomnieć o nim i z czasem zapominałeś o tym co złe, zachowując tylko tę dobre, wspaniałe wspomnienia. Wasze długie, wspólne spacery, przejażdżki rowerami, wypady do cyrku i wesołego miasteczka. Znaliście się tylko 3 miesiące, ale były to najwspanialsze chwile w twoim życiu. Ten krótki czas pozwolił ci przeżyć wszystko co najlepsze.
Teraz siedziałeś wieczorami, rozmyślając o minionym czasie, śmiałeś się sam do siebie wspominając wszystko to co dobre, wspominając Tao. Z jednej strony nie chciałeś cierpieć, ale z drugiej chciałeś przyjaźnić się z nim dalej. Wiedziałeś, że on też bardzo cierpiał, kiedy zniknąłeś. Ostatecznie postanowiłeś o nim zapomnieć, już na zawsze.

Uśmiechnąłeś się ostatni raz, chowając głęboko do szafki wasz album ze zdjęciami.


Być może jeszcze kiedyś spotkacie się. Miniecie się na ulicy, nie pamiętając już swoich twarzy...


 [ZDJĘCIA Z ALBUMU]


















taki mały dodatek :)

MAM NADZIEJĘ ŻE PODOBAŁO SIĘ WAM I ZOSTAWICIE PO SOBIE "ŚLAD" <33

sobota, 31 sierpnia 2013

~Rozdział 6 "Dark Past" [Ostatni]

13 komentarzy:


"Nowy rozdział"


Zamknąłem oczy, przekonany że za chwilę zginę pod kołami samochodu. Jednak zamiast uderzenia poczułem jak ktoś złapał mnie w pasie i mocno szarpnął w swoją stronę. Zdezorientowany upadłem. Latarnie nie daleko mnie zgasły, panowała tu teraz całkowita ciemność. Poczułem że zrywa się coraz silniejszy wiatr, który teraz rozwinął moje włosy i mocno szarpał ubraniami. Momentalnie zrobiło się chłodno, powietrze wokół mnie stało się bardzo ciężkie. Pył przy ulicy, wiejąc w twarz, utrudniał oddychanie. Nagle wszystko ucichło, gdy z ciemności zaczęła wyłaniać się bardzo jasna postać. Panowała tam teraz grobowa cisza, szum miasta zniknął. Tajemnicza sylwetka kierowała się w moją stronę, zatrzymała się około metra ode mnie. Przetarłem oczy, to nie mogła być prawda. Zmroziło mnie kiedy w tej osobie rozpoznałem mojego BRATA, YONGNAMA. Otworzyłem usta, mój oddech stał się szybki, myślałem że to moja wyobraźnia płata mi figle, dopóki .. nie usłyszałem głosu bliźniaka.
-Yongguk, bracie jak mogłeś chcieć to zrobić?! Po tym wszystkim ty chcesz się poddać? Tam w szpitalu jest osoba, która cię kocha, która na ciebie czeka. Nie możesz jej zawieść. Ja już straciłem życie, ty nie możesz. Wystarczy że ja zginąłem, ty musisz żyć za nas obu. Himchan na prawdę jest niewinny, musisz go teraz wspierać.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej?
-Miałem nadzieję, że posłuchasz serca i nie dasz się ponieść emocjom.
-Ale...ale.. - nie mogłem wymusić z siebie ani słowa. Wziąłem głęboki oddech.- Ale kto mnie uratował, gdzie zniknęła ta osoba?- wzeokiem, desperacko chciałem znaleźć kogoś w ciemnościach.
-Nie masz kogo szukać. To byłem ja debilu.- Yongnam zaśmiał się głośno.
-Ty?- nie wierzyłem w jego słowa, w ogóle nie wierzyłem że widzę go i z nim rozmawiam. To było jakieś chore.
-Tak ja, przecież zawsze byłem z tobą, zawsze cię chroniłem, byłem obok.- z niedowierzaniem patrzyłem na mojego brata.
-Minęło tyle lat, czemu ukazujesz mi się dopiero dzisiaj? Nigdy nie odczułem że jesteś obok mnie..

-Nie było potrzeby byś mnie widział, ale uwierz że zawsze nad tobą czuwałem. Jak myślisz, kto tamtego dnia wyrwał nóż z twoich dłoni? Kto parę miesięcy później pomógł ci kiedy autobus którym jechałeś miał wypadek..?
-To byłeś ty?- w moich oczach pojawiły się łzy.
-Tak zawsze byłem, jestem i będę przy tobie. Jestem twoim ANIOŁEM STRÓŻEM. - nie wytrzymałem i wybuchnąłem płaczem.
-YongGuk nie maż mi się tutaj tylko wstawać i leć do szpitala!
-Czy ja mogę... Cię przytulić bracie?- wyciągnął ręce. Kiedy jego dłoń dotknęła mojej, poczułem straszne zimno w tym miejscu, jednak to nie przeszkodziło mi w uścisku. Przytulając brata o mało nie zamarzłem, lecz przekonałem się że on zawsze ze mną jest.
-A teraz biegnij do HimChana i daj mu to. - YongnNam wyciągnął dłoń, w której trzymał medalik z srebrną głową Króliczka. Złapałem za zawieszkę i ruszyłem w stronę placówki. Obejrzałem się by ostatni raz go zobaczyć. Uśmiechał się do mnie i machał ręką na pożegnanie. Odwzajemniłem uśmiech, a moich oczu pociekły ostatnie krople.

Biegłem ile sił w nogach, a chłodne powietrze uderzało w moją twarz. Cały czas zastanawiałem się czy to co wydarzyło się przed chwilą nie było tylko snem, złudzeniem, wytworem mojej wyobraźni. Jednak te emocje, jego głos, jego dotyk, wszystko było takie prawdziwe. Moje serce do tej pory biło tak jak nigdy dotąd, wciąż nie potrafiłem się uspokoić.
Zatrzymałem się przed budynkiem ogromnego szpitala. Wszedłem do środka i spytałem w której sali znajduje się mój Króliczek. Czułem się jak w koszmarze, błądząc po długich korytarzach, szukałem mojego skarbu. W końcu odnalazłem pokój 22, w którym miał znajdować się Kim.
Pomału i niepewnie uchyliłem drzwi i po cichu wślizgnąłem się do środka.
W moich oczach pojawiły się łzy, kiedy ujrzałem HimChana. Był cały podrapany a co gorsza posiniaczony, jego włosy opadły na TWARZ zrywając kilka ran.
Podszedłem do łóżka.

-HimChan..- wyszeptałem przez łzy-Ja tak bardzo cię przepraszam. Co ja narobiłem...
-Już dobrze Bang, nic mi nie będzie.- leżał tam cały poobijany, ledwo oddychając i mówił że nic mu nie będzie?
-Himmi ja.. Ja wiem ze postąpiłem okropnie i liczę się z tym że nie chcesz mnie już znać. Dlatego weź to i zapamiętaj tylko to co dobre., ja usunę się z twojego życia.- Odwróciłem się by opuścić pokój, kolejny raz nie mogłem powstrzymać łez, nie chciałem tak tego kończyć ale musiałem.
-Bang, nie odchodź proszę..- Spojrzałem za siebie. Kim patrzył na mnie smutnymi oczami, przepełnionymi bólem.
-Ty nie chciałeś Hyung, ty to zrobiłeś by pomścić brata, nie wiedziałeś.. Ja nadal cię kocham.- nie mogłem uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałem. Po tym co mu zrobiłem, on nadal mnie kocha?
-Himmi ale ja nie będę potrafił teraz na ciebie patrzeć.
Z każdym dniem spoglądając na ciebie będę widział twoją twarz spowitą smutkiem, bólem i strachem. Wciąż będę miał przed oczyma twój widok, leżącego na ulicy, skatowanego chłopaka. Te wspomnienia nie dadzą mi spokoju, cały czas… Nie wybaczę sobie nigdy że tak cię potraktowałem, przepraszam..
-YongGuk ale ja ci wybaczam, wybaczam to wszystko! Zapomnijmy o tym co było, o tym co stało się tej nocy, proszę. Wystarczy, że teraz zajmiesz się mną, weźmiesz w swoje ramiona i już nigdy nie skrzywdzisz i nie pozwolisz na to nikomu innemu.- wyciągnął swoje ręce, krzywiąc się z bólu, by złapać mnie za nadgarstek.- Ty już mnie nie kochasz?
-Dobrze wiesz że moja miłość do ciebie jest dozgonna, ale czy na pewno damy radę?
-Hyung, kochamy się, na pewno damy radę- na jego twarzy w końcu ukazał się uśmiech. Objąłem go za ramiona i powoli, by nie sprawić mu bólu, przytuliłem do siebie. Czułem jak jego nadal obolałe serce bije i wiedziałem że ona bije tylko dla mnie…



Od tamtego czasu minęło już ponad pół roku. Każdego dnia widziałem jak HimChan powraca do siebie, jak z dnia na dzień uśmiecha się coraz częściej. Mimo iż wciąż wracam myślami do tamtego dnia, żyję teraźniejszością i już nigdy nie pozwolę zranić mojego Króliczka.
Rany na jego ciele już dawno się zagoiły, lecz wiem że na jego sercu pozostanie blizna, która nigdy nie zniknie…




Chciałam także na końcu wyjaśnić sprawę z "tajemniczą blizną" xD Mianowicie, pojawiły się komentarze typu "Dlaczego Bang wcześniej nie zauważył blizny, podczas stosunku?"- a więc macie rację, nie zauważył jej wtedy, ale pisząc to po prostu wczułam się w emocje bohaterów. Bang bardzo pragnął HimChan'a i odwrotnie. Podczas tak dynamicznej sceny po prostu nie zwrócił uwagi na jego znamię, gdyż było ona na prawdę nie duże.Dostrzegł je dopiero gdy przyjrzał się plecom Himmiego. 
To że zauważył bliznę w uliczce (śmierć YongNama) w ciemnościach było zasługą jego brata (wątek fantastyczny), już wtedy pomógł mu.


KAŻDY TWÓJ KOMENTARZ JEST WAŻNY! <3


środa, 21 sierpnia 2013

~Rozdział 5 "Dark Past"

7 komentarzy:
Przepraszam, że tak dawno nic nie dodawałam oraz że rozdział wyszedł taki krótki..


"Will You Be Strong For Me? "

[HimChan]
Widziałem jak Bang podnosi duży kamień i celuje nim we mnie, a dokładnie w moją głowę. Wcześniej nie sądziłem że będzie w stanie mnie zabić, jednak teraz od śmierci dzielił mnie jeden rzut. Po chwili zobaczyłem jak obszczerbiony głaz leci w moją stronę. Wziąłem ostatni, głęboki wdech czekając na koniec. Jednak on nie nastąpił, gdyż kamień minął moja głowę i poleciał o wiele metrów dalej.
Nie wiedziałem że Bang może być taki brutalny i okrutny, nie poznawałem go gdy tak się zachowywał. Teraz bardzo bałem się jego i tego co będzie. Kolejny raz poczułem ostry ból w plecach, kolejny raz Bang kopnął mnie w to miejsce. Przestraszony i cały ranny skuliłem się, czekając aż YongGuk zakatuje mnie na śmierć. Przyjmowałem kolejne, coraz mocniejsze ciosy. Nie mogłem nabrać powietrza, mój oddech był  ciężki, jak powietrze wokół nas. Podniosłem głowę, błagalnie patrząc na kata.
-Mów jak było?! Dlaczego Kurwa to zrobiłeś?!
-Bang to nie tak, ja wcale nie zabi...- dostałem z całej siły po twarz, z moich oczu znów pociekły łzy. Hyung znów upadł na ziemię.
-Dlaczego.. Czemu odebrałeś mi brata, moją jedyną opokę, moje jedyne wsparcie.. Tak bardzo go kochałem, dlaczego, powiedz.. W chwili gdy zobaczyłem jego posiniaczone i zakrwawione ciało, mój świat się zawalił, już nie miałem po co żyć. Wiesz, kilka dni po tym zdarzeniu sam próbowałem odebrać sobie życie, jednak jakiś człowiek wyrwał mi nóż z rąk. Kiedyś dziękowałem Bogu że nie pozwolił mi umrzeć, jednak dzisiaj bardzo żałuję że wtedy to się nie stało, musiałbym teraz patrzeć na ciebie!
-Hyung, ale to nie ja go zabiłem, przysięgam.-ledwo oddychając wypowiedziałem tę słowa.
-Jak nie ty to niby kto?

-Szedłem z moimi, myślałem wtedy że kumplami, kiedy w tej ciemnej uliczce spotkaliśmy twojego brata. Początkowo były to tylko takie głupie zaczepki, lecz kiedy Jong-Up po oraz pierwszy uderzył YongNama, przestraszyłem się. Zacząłem krzyczeć żeby przestali, wtedy i ja oberwałem po twarzy. Zaczęła się walka. Nie wiedziałem za co oni znęcają się nad niewinnym człowiekiem. Postanowiłem ich powstrzymać, rzuciłem się na Daehyun'a, jednak nie byłem zbyt silny i chłopak mógł bez problemu powalić mnie na ziemię . Wymachując (schowany wcześniej w bucie) nożem zrobił mi na plecach ranę przypominająca znak „x”. Następnie wziął mnie na ręce i rzucił. Uderzając o jezdnie straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem zobaczyłem tylko sylwetki uciekających chłopaków i ciebie, jak załamany siedzisz z ciałem brata. Przestraszyłem się, dlatego uciekłem. Po prostu nie wiedziałem wtedy co robić, wiedziałem że o pobicie posądził byś mnie. Dopóki cię nie poznałem żyłem w fałszywej świadomości że YongNam żyje...
-Dlaczego mam ci wierzyć?!
-Hyung, kocham  cię i nie okłamał bym cię..- zamknąłem oczy, nie miałem nawet siły utrzymać otwartych powiek.

-Czyli że ty...że ja ciebie... Jezu! HimChan tak bardzo cię przepraszam! Słyszysz mnie?- Bang kucnął nade mną i wziął na kolana.. Czułem że z sekundy na sekundę tracę resztki życia...




[ YongGuk ]

Boże, jak mogłem być taki głupi! Dlaczego go wcześniej nie wysłuchałem?! Przeze mnie on teraz może um... Nie nawet tak nie mogę myśleć! Wspomnienie o bracie, ta blizna, wszystko składało się w całość, dopóki Kim nie opowiedział mi prawdy. Pośpiesznie zadzwoniłem na pogotowie i podałem nasze położenie.
Teraz kolejny raz trzymałem na kolanach posiniaczone i zakrwawione ciało osoby na której tak bardzo mi zależało. Tym razem to było moja wina, ja spowodowałem że jest  takim stanie.
-Himmi nie umierają proszę! Nawet nie wiem jak cię przeprosić. Pomyliłem się... Tak bardzo się pomyliłem- Strumienie łez spływały na koszulę młodszego. Jak mogłem zrobić coś takiego? Patrząc na Kim'a, nie wierzyłem że to wszystko przeze mnie. Nie mogłem go stracić, nie zniósł bym że to przeze mnie.
-Kiim ! - krzyczałem.
-Hyung, spokojnie- ledwo szeptał tę dwa słowa.-Nic mi nie będzie..
-Wytrzymaj, karetka już jedzie. Nawet nie wiem jak cię przeprosić..- z daleka usłyszałem syreny nadjeżdżającego samochodu szpitalnego, o chwili karetka była już na miejscu. Stałem zapłakany patrząc jak sanitariusze zabierają ciało młodszego i szybko pakują je na łóżko. Podbiegłem do auta, by pojechać z nim.
-Niestety jeśli nie jest pan rodziną poszkodowanego, nie możemy pana zabrać- młoda doktor poinformowała mnie grzecznie.
Opadłem na ziemię, patrząc jak odjeżdża mój ukochany. Tyle myśli pląta się teraz w mojej głowie, wciąż nie mogłem uwierzyć że to wszystko spowodowałem ja. Jak mogłem uderzyć Kim'a, pięknego Króliczka.

Moje całe ciało drżało, że strachu o niego ale też że złości na samego siebie. Nie wytrzymałem i poderwałem się na równe nogi. W mroku nocy łatwo zauważyłem światła nadjeżdżającego samochodu. Rozpędziłem się i już po chwili stałem na środku ulicy, czekając na uderzenie. Nie zasługiwałem na to by żyć, nie po tym co zrobiłem.
Światła z każda sekunda były coraz bliżej i bliżej. Teraz dzieliło mnie od nich nie całe 100 metrów.

-Przepraszam HimChan..- usłyszałem głośny pisk opon...

Podobało się? ZOSTAW KOMENTARZ <3

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

~Rozdział 4 "Dark Past"

8 komentarzy:
UWAGI: ten rozdział zawiera wulgaryzmy i scenę +16


"Początek końca"

-HimChan ale ja... Ja ciebie też kocham-spuściłem wzrok, nie chciałem patrzeć mu prosto w oczy, nie po takim wyznaniu. Nie zdążyłem głębiej odetchnąć gdy poczułem jak ciało Himmiego jest zaraz obok mnie. Teraz był tak blisko że czułem ciepło jego płynącej w żyłach krwi, na szyi czułem gorący oddech.
-Bang mogę?- usłyszałem niepewny szept.
-Możesz- nie musiałem nawet pytać, po prostu wiedziałem co zamierza. Poczułem jak jego miękkie usta dotykają mojej szyi.

Wargi przemieszczały się coraz wyżej aż połączyły się z moimi. Widziałem że młodszy nie czuje się dość pewnie w tej sytuacji, dlatego postanowiłem przejąć inicjatywę. Powoli włożyłem swój język do ust Kim'a, gładząc nim wargi i podniebienie chłopaka. Z każda chwilą nasz pocałunek pogłębiał, Króliczek otwierał  się przede mną coraz bardziej. Poczułem ciepłą, miękką dłoń na moich plecach. Po chwili moja koszulka zaczęła się zsuwać, podobnie jak ubrania młodszego. Nie minęła minuta a byliśmy już całkiem nadzy. Zazwyczaj krępowałem się w takich sytuacjach, jednak przy HimChanie wszystko było inne, nie wstydziłem się swojego ciała.
Złapałem Kim'a za pośladki, podniosłem do góry, zaniosłem do sypialni i delikatnie ułożyłem go na łóżku. Przykryłem go swoim ciałem, dalej całując go po szyi i klatce piersiowej. Zauważyłem niepewność w jego oczach gdy może usta dotykały teraz jego podbrzusza.
-Jesteś pewien że chcesz to zrobić ?-zapytałem gdyż tak bardzo nie chciałem go zranić.
-Jestem gotowy- odparł z uśmiechem. Spojrzałem w te ciemno-czekoladowe oczy i widziałem w nich to głębokie uczucie które pozwalało mi, a właściwie nakazywało na dalsze pieszczoty. Ręką delikatnie przesunąłem po jego męskości, jego ciało zadrżało, sprawiło mu to przyjemność. Teraz Oplotłem go całą dłonią i począłem nią przesuwać w górę i dół. Po kilku ruchach poczułem że jego penis jest już cały sztywny, mimo to kontynuowałem pieszczoty.
-Aaa- wydało się z ust młodszego, który teraz mocno zaciskał pięści na pościeli. Widziałem jak z sekundy na sekundę HimChan jest coraz bardziej podniecony, postanowiłem pójść dalej. Zdjąłem dłoń z przyrodzenia i powoli wsunąłem penisa do swoich ust. Moje wargi lekko pieściły go, a język owijał się dookoła by sprawić jeszcze większą przyjemność. Moje ruchy stawały się coraz bardziej stanowcze i szybsze. Kolejne jęki rozkoszy wydobywały się z pięknych ust Kim'a. Podczas zadowalania kochanka nie zapomniałem o sobie i szybkimi ruchami ocierałem dłonią o swoje prącie. Muszę przyznać że HimChan nie był pierwszym z którym kochałem się, dlatego też znałem się ciut na tym. Wiedziałem jak doprowadzić go do szczytu podniecenia, dlatego też oderwałem się od jego penisa i pewnym ruchem przewróciłem go na brzuch. Młodszy wiedział już o co chodzi, dlatego usłyszałem;
-Bang, daj z siebie wszystko- Dzięki temu przyzwoleniu wiedziałem że mogę bez wahania zaspokoić jego potrzeby. Lekko wszedłem w niego i zacząłem się poruszać, na początku powoli by później przyśpieszyć. Oplotłem swoje dłonie wokół jego bioder, by moc pogłębić swe ruchy. Teraz dociekałem jego pośladki, najmocniej jak mogłem. Po pewnym czasie usłyszałem głośne stop, z ust Kim'a. Przerwałem, a młodszy odwrócił się z powrotem na plecy.
-Co się stało? Byłem za ostry?
-Nie, nie raczej genialny, ale chodzi o to ja też chciałbym no wiesz...spróbować.
-Jestem cały twój, rób że mną co tylko chcesz- uśmiechnąłem się, rzucając się bezwładnie na łóżko. Oddałem się cały w jego ręce. Ajshh, ale jak piękne i cudne ręce.
Uwielbiałem kiedy Mój Króliczek stawał się ostry jak teraz. Czułem w sobie przyjemną rozkosz która wypełniała każdy zakątek mojego ciała.
-Hyung ja zaraz ..-Fala gorąca, oblała moje sztywne ciało.
Kiedy oboje zakończyliśmy już nasze doznania, postanowiliśmy że dziś nie będziemy nic robić. Perspektywa przeleżenia całego dnia w łóżku i to z Kim'em wydawała mi się genialna. Młodszy skoczył na dół po jakieś filmy i trochę jedzenia i już byliśmy gotowi.
-Obejrzymy Harrego Pottera, proszę?!-HimChan z dziecięcym wyrazem twarzy zwrócił się w moja stronę.
-Jasne- nie obchodziło mnie co będziemy oglądać, liczyło się tylko to że będę mógł być blisko ukochanego.

Podczas gdy Króliczek oglądał film, ja zapatrzony byłem w jego piękne oczy, które teraz z taka ciekawością wlepione były w ekran. Nie zauważyłem kiedy tę oczy zmieniły cel obserwacji.
-Coś się stało Bang? Czemu się tak na mnie patrzysz zamiast oglądać film?
-Umm Himmi nawet nie wiesz jak uwielbiam na ciebie patrzeć,  mógłbyś być jednym widokiem do końca mojego życia.-Zauważyłem że jego policzki stały się ciut różowe, hyhy zawstydziłem go.
-Mmm Hyung dziękuje, czuje się teraz taki piękny- aegyo które teraz zrobił było przesłodkie.-Ale ty też wyglądasz pięknie!
-Ja?! Dziecko ulicy?!
-Nie mów tak nawet! Jesteś idealny...! Dla mnie zawsze będziesz...- Poczułem ciepło jego ust, które złączyły się z moimi, by po paru sekundach znów się rozstać.
-Kocham cię Hyung!
-Ja ciebie też mój Króliczku...

Następny dzień

-Hyung?
-Tak?
-Dziś kończy mi się urlop.. Na 10 będę musiał iść do pracy.
-Rozumiem, czemu mówisz to takim głosem, przecież to nic złego. W ogóle gdzie ty pracujesz?
-Ja po prostu teraz tylko chronię ludzi, by nikt ich nie skrzywdził.. Nie chce byś zostawał sam, ajsh o tym nie pomyślałem..
-Ale przecież to nic. To dobry czas bym i ja się czymś zajął. Himmi, jest za 20 dziesiąta!
-Aaaa lecę papa- pospiesznie pocałował mnie w policzek i za chwilę zniknął za drzwiami. Czyli że zostałem sam, znowu..  Przez cały dzień łaziłem z kąta w kąt, szukając jakiegoś ciekawego zajęcia, jednak poszukiwania nie były tak łatwe jak myślałem. Postanowiłem pójść na spacer, dochodziła już 8, więc było już dość ciemno. Kochałem łazić po mieście nocą. HimChan napisał smsem że zwróci dopiero koło 10, więc miałem jeszcze więcej czasu tylko dla siebie. Założyłem kurtkę, zabrałem klucze i po chwili szedłem już jedną z powitych mrokiem ulic. Jak zwykle w tej okolicy, wiatr lekko poruszał korony drzew, który wydawały teraz tak przyjemny dźwięk szumu. Gdzie nie spojrzałem, wszystko kojarzyło mi się tylko z Himmim. Najjaśniejsza gwiazda na niebie, samotny krzew na końcu ulicy, pani z dzieckiem o czekoladowych włosach, czy HimChan idący w moim kierunku...?! Musiałem przetrzeć oczy, gdyż myślałem, że to tylko wyobraźnia płata mi figle. Jednak zmieniłem zdanie gdy zobaczyłem jak postać teraz biegnie do mnie, usłyszałem wołanie
-Bang!- Tak to musiał być on. Nim się obejrzałem ów człowiek rzucił się na moją szyję by następnie móc wtulić się w ramiona.
-Aa jak ja tęskniłem!
-Ja t..-nie mogłem dokończyć, gdyż mój Króliczek wbił się w moje usta.
-Kocham Cię Hyung !
-Ja Ciebie też, aż tak tęskniłeś- moje ręce spoczęły na jego plecach, by móc je powoli przecisnąć jeszcze bardziej do siebie. Moja dłoń napotkała jakieś dziwnie chłodne i mokre miejsce na dole koszulki.
-Himmi odwrócić się.
-Po co?
-Chce coś zobaczyć, mas co na koszulce.
-Serio? Ahh ok.-młodszy posłusznie zmienił swoje położenie. Zaniepokoiłem się gdy na koszulce zobaczyłem czerwone miejsce.
-To krew! Co ci się stało?
-To nic po prostu zawadziłem o barierkę jak do ciebie biegłem.
-Pokaż mi to.
-Nie, nie trzeba wszystko jest ok- jak zwykle nie martwił się o siebie, nigdy tego nie robił. Co by się nie stało on był tak spokojny, jednak musiałem sprawdzić czy nie jest to coś poważniejszego. Podwinąłem jego ubranie, rana nie wyglądała na poważną, więc nie było dużego powodu do zmartwień.
-To nic takiego.-uśmiechnąłem się do siebie.
-Mówiłem Hyung- jego głos wydał się już znacznie bardziej radosny.
Moje spojrzenie przykula blizną jaką Himmi miał na plecach. Zaraz... Blizna w kształcie X?! Niemożliwe...
-HimChan skąd masz tę bliznę?-mój oddech był szybki, nie wierzyłem w to co widzę.
-Kim ! Skąd ja masz?!- odwróciłem go i złapałem za ramiona. -Skąd?! Gadaj!- widziałem że młodszy bardzo się boi. Jego ciało lekko drżało, a w oczach powoli pojawiały się łzy.
-Nie krzyczy Hyung..
-Zamknij się i gadaj! Zaraz.. Ty wiedziałeś, mówiłem ci o YongNamie. Nie, to niemożliwe.. Ty szmato! Kurwa! Wiedziałeś o tym cały czas i okłamywałeś mnie?!- bezsilny upałem na kolana. Głośny krzyk wydobył się z mojego gardła, byłem wściekły.
-Hyung ja przepraszam..-HimChan stał cały zalany łzami, trzęsąc się coraz bardziej.
-Przepraszam?! Ty suko, jak mogłeś..-nie panowałem nad sobą. Powoli znów stanąłem na nogi, teraz to z moich oczu spływały strużki płynu. A ja mu ufałem, kochałem go, KOCHAŁEM! a on mnie oklamal.
-Czy chciałeś mi kiedykolwiek o tym powiedzieć, co?!- uderzyłem go w twarz tak mocno, aż upadł na ziemię.
-Pamiętasz może jak mówiłem że JAK ZNAJDE TEGO KTO ZABIŁ MOJEGO BRATA.....ZABIJĘ GO!

-Ale ja..
-Zamknij tę parszywą mordę ! ZGINIESZ SZMATO...!- Moje dłonie złapały młodszego za ubranie i podniosły, by potem rzucić ciałem jak najdalej. HimChan upadł na ziemię, jego plecy trafiły na kamień, więc powstała na nich kolejna, głębsza rana.
Nie kontrolowałem się, po prostu wpadłem w furie, gdy dowiedziałem się że to właśnie on odebrał życie mojemu bratu.
Zerwał się silny wiatr, który targał naszymi ubraniami i rozwiewał włosy. Niebo pociemniało i zakryło się czarnymi wręcz,  burzowymi chmurami.
HimChan próbował się podnieść i coś powiedzieć, jednak ja nie zważałem na to, nie byłem w stanie racjonalnie myśleć...

Złapałem duży kamień, leżący obok młodszego i wycelowałem nim w jego głowę. Byłem gotowy do rzutu. Zebrałem wszystkie siły i cisnąłem nic najmocniej jak tylko mogłem. Usłyszałem cichy krzyk... 

MIŁO BD JAK ZOSTAWISZ KOMENTARZYK<333

niedziela, 4 sierpnia 2013

~Rozdział 3 "Dark Past"

10 komentarzy:

"Nareszcie cała prawda..."

Obudziłem się kiedy słońce było już na niebie ,nie ujrzałem koło siebie HimChana. Bez namysłu, wydarłem się na cały dom, a echo niosło mój głos do najciemniejszych zakamarków.
-Himmi !
-Jestem na dole! Jak już wstałeś to chodź!-Błyskawicznie wyskoczyłem spod pościeli i ruszyłem na dół. W kuchni stał półnagi Kim, majstrując coś na blacie. Jego ciało wyglądało tak pięknie i niewinnie. Znów zapomniałem o moim postanowieniu.
-Bang! Zapraszam do stołu, zrobiłem pyszne kanapki, to znaczy mnie smakują.
-Na pewno będą świetne- rozwiałem obawy młodszego.
Zabraliśmy talerz świetnie wyglądających kanapek, usiedliśmy na kanapie w salonie i włączyliśmy telewizor. Muszę przyznać że były na serio bardzo dobre. Jak już wspominałem nie mam zbyt wygórowanych standardów w jedzeniu, no i reszcie rzeczy.
-I jak Hyung, mogą być?
-Są wyśmienite- wybełkotałem wciskając kolejny kęs do ust. Młodszy najwyraźniej widział że były bardzo mi smakuje, gdyż szczęśliwymi oczami wpatrywał się jak pochłaniam jedną kromkę za drugą.
Po obfitym śniadaniu udaliśmy się do parku. Himmi z zapałem małego dziecka biegał między starymi drzewami i skakał przez spróchniałe gdzie nie gdzie ławki. Jego twarz promieniała a uśmiech gościł na niej bez przerwy. Po dość długich namowach zgodziłem się by pójść na płac zabaw. Dziwiłem się sam sobie, że huśtałem się, skakałem przez przeszkody i budowałem zamek z piasku. Muszę przyznać, że budowla wyszła mi naprawdę bardzo dobrze, biorąc pod uwagę fakt że robiłem to może dopiero 3 raz w życiu. HimChan sprawiał że czułem się jakbym znów miał 10 lat. Właściwie to nie pamiętam by żaden dzień z mojego dzieciństwa był tak radosny jak ten.
W parku siedzieliśmy aż do wieczora, dopóki na niebie nie pojawiły się pierwsze gwiazdy, a przestrzeń wokół nas spowiła mrok.
-Słuchaj Kim, tak bardzo dziękuje ci za ten dzień, za to że mogłem w końcu zapomnieć o wszystkim i cieszyć się życiem. Nawet nie wiesz jak się cieszę że mogłem cię poznać.
-Bang to ja powinienem ci podziękować za to że chciałeś spędzić ten czas ze mną. Niech tak będzie częściej!- Himmi wstał z ławki, rozłożył szeroko ręce i krzyknął to zdanie dość głośno. Patrzyłem teraz na dorosłego już 19latka który miał w sobie tyle szczęścia i pozytywnej energii. Teraz to on sprawiał, że uśmiechałem się szeroko. 

Kolejne godziny spędziliśmy na rozmowie, tak po prostu. Mogłem dowiedzieć się czegoś więcej o młodszym, ale i ja powiedziałem mu swoją smutną historię.
-Czyli mieszkasz teraz sam? Co powiesz na to że zamieszkamy razem ,jak przyjaciele? Było by super! Bang nie daj się prosić!!
-Ale..
-Proszę !!- HimChan starał nie odtworzyć minę smutnego szczeniaczka. W sumie to było by świetnie ,ani ja ani on nie czulibyśmy się już samotnie.
-No .. Dobra z chęcią, tylko nie mam kasy by wynająć mieszkanie..
-Tu głupku! Spójrz jaki mam wielki dom, zamieszkasz u mnie!- był jeszcze bardziej radosny i podekscytowany niż zwykle.
Zaczął wiać chłodny wiatr a my byliśmy ubrani dość lekko dlatego udaliśmy się do NASZEGO domu.

-Kto ci zabił brata? Ja bym mu nie darował.-kontynuowałem swoją opowieść dalej.
-Wiele razy chciałem go odszukać, ale nawet nie wiem kto to był... Pamiętam ten ciemny zaułek i krwawiące ciało YongNama ,był tam też ON... Też był ranny, krwawił.. Sukinsyn uciekł a ja zostałem z martwym już bratem... Zatłukł bym go na miejscu gdybym go odnalazł.-na twarzy młodszego wymalowane było teraz przerażenie.
-Co się stało Himmi?
-N..n-nic tylko to straszne, po prostu straszne.-Patrzył na mnie smutnym wzrokiem, przepełnionym współczuciem. Nie sadziłem że tak bardzo przejmie się tą historią.

Otworzyłem oczy, jednak ujrzałem obraz całkiem inny niż zwykle. Wciąż nie mogłem się przyzwyczaić do niego miejsca, chociaż mieszkałem tu już ponad tydzień. Na razie dzieliłem sypialnie z Himchanem, dopóki.. Właśnie .. Dopóki co? Sam nie wiem dlaczego wciąż staliśmy w jednym pokoju, chociaż dom był dość duży i każdy by mógł mieć oddzielny. Myślę że po prostu i mi i młodszemu to odpowiadało. Każdą noc spędziliśmy na długich  rozmowach i śmianiu się. Tak bardzo cieszyłem się że mieszkam z najlepszym ,choć jedynym przyjacielem.
Każdy poranek wyglądał tak samo. Otwierałem oczy, odwracałem głowę w bok, widziałem obraz śpiącego Himmiego i od razu coś skłaniało mnie do uśmiechu. Promienie słońca pięknie oświetlały niewinną, delikatną twarz Kim'a. Nawet jak spał musiał wyglądać idealnie. Uwielbiałem wpatrywać się w jego pogodną minę, którą posiadał nawet jak spał.  Jednak dzisiejszy poranek był inne niż wszystkie dotychczasowe. Nie ujrzałem postaci Kim'a słodko chrapiącego na jednym z boków. Mimowolnie obrzuciłem pokój wzrokiem. Zaniepokojony zszedłem na dół z nadzieją że Himmi jest już w kuchni, jednak nie zastałem go.
-HimChan! Gdzie jesteś?- nie usłyszałem odpowiedzi. Bunny był już dorosły, ale z nie wiadomych przyczyn martwiłem się o niego jak o własne dziecko. Spostrzegłem że na brzegu stoły leży duża kartka, podszedłem bliżej i przeczytałem :
Bang! ;) Nie martw się o mnie, po prostu poszedłem do sklepu po bułki ;] twój Króliczek.

Lubiłem mówić na niego Króliczek, kiedy się uśmiechał jego przednie zęby wysuwały się do przodu i wyraz jego twarzy przypominał króliczy. Poszedł po bułki a ja już się głupi martwiłem. Usiadłem na kanapie i czekałem na młodszego. Wrócił niebawem, zadowolony, z bułkami i innymi pysznościami. Po zjedzonym śniadaniu usłyszałem głos przyjaciela
-Bang bo ja tak myślałem sobie ostatnio i doszedłem do wniosku że chyba...chyba ja ciebie...
-No powiedz-widziałem że Himmi jest zdenerwowany.
-Bo ja ciebie chyba kocham...wiem że się tego nie spodziewałeś i pewnie uważasz mnie tylko za przyjaciela ,ale nie mogłem tego w sobie dusić.
-Mówisz poważnie? HimChan jesteś tego pewny?- byłem w ogromnym szoku, nie wierzyłem w słowa które właśnie usłyszałem. To nie mogło być prawdą, to by było zbyt piękne.
-HimChan ja tę bardzo cię lubię serio.. ale kochasz mnie?
-Tak, chciałem żebyś wiedział, ale ty mnie pewnie najzwyczajniej traktujesz jak przyjaciela. Proszę niech ta informacja nie zmieni naszych relacji, błagam Bang! Nie chcę tracić mojego najlepszego przyjaciela.-jego głos przepełniony był desperacja i swego rodzaju smutkiem, a ręce trzęsły się. Widziałem że były to słowa płynące prosto z serca, nigdy do tej pory nie widziałem żeby mi tak poważną minę. Nawet z nią wyglądał pięknie. Nie! On wcale nie był tak cudny! Zresztą kogo ja oszukuję, siebie samego na pewno nie okłamie...
-HimChan ale ja... Ja ciebie też kocham-spuściłem wzrok, nie chciałem patrzeć mu prosto w oczy, nie po takim wyznaniu. Przepełniały mnie mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłem się, że w końcu wyznałem mu prawdę oraz że on czuje to samo, ale z drugiej jednak, bałem się co teraz będzie między nami. Byliśmy bardzo dobranymi przyjaciółmi. Nie zdążyłem głębiej odetchnąć gdy poczułem jak ciało Himmiego jest zaraz obok mnie. Teraz był tak blisko że czułem ciepło jego płynącej w żyłach krwi. Stałem osłupiały, dosłownie kilka centymetrów od jedynej osoby na świecie którą kochałem.
-Bang mogę?- usłyszałem niepewny szept….