music

czwartek, 25 lipca 2013

~Rozdział 2 "Dark Past"

7 komentarzy:

"Dopiero się poznaliśmy..."

Od spotkania HimChana minęło kilka dni a ja wciąż nie mogłem zapomnieć tej wiecznie uśmiechniętej twarzy chłopaka.

Myśląc o nim, z niewiadomych przyczyn, moja twarz także przybierała radosny wyraz. Można powiedzieć ze po prostu polubiłem tego dziwnego człowieka. Dopiero teraz przypomniałem sobie ze mam jego numer, zapisany na tym kawałku kartki. Przeszukałem wszystkie kieszenie w spodniach, nie mogłem znaleźć ów kartki. Coraz bardziej nerwowo szarpałem materiał, mając nadzieję ze nie zgubiłem tego, a najsmutniejsze było to ze miałem w zwyczaju gubić wiele rzeczy. Po 10 min szukania poddałem się, nie widząc sensu przeszukiwania wszystkiego po raz 4. Zrezygnowany usiadłem na łóżku, opierając twarz o ręce. Pewnie zgubiłem ja po drodze do domu, nawet nie zauważyłem kiedy mi wyleciała. Po kilku chwilach myślenia, wpadłem na doskonały pomysł. Przecież znam jego imię i nazwisko, po prostu poszukam go w Internecie. Na pewno gdzieś będzie wzmianka o Kim HimChannie mieszkającym w tej części Seula, a jeśli nie, popytam ludzi, może będą wiedzieć cokolwiek.
Nie mam pojęcia dlaczego chciałem odszukać tego człowieka, dlaczego tak zależał mi na spotkaniu z nim. Poproś czułem jak jakaś dziwna siła przyciąga mnie do niego.
Jak pomyślałem tak zrobiłem, od razu ruszyłem do najbliższej kafejki internetowej siadłem przed pierwszym komputerze. Miałem wielką nadzieję że szybko znajdę jakieś informacje o nim Po około pół godziny szperania w Internecie w końcu znalazłem adres HimChana. Nie czekając na nic, od razu ruszyłem w kierunku domu chłopaka, dotarłem tam po około dwudziestu minutach. Stanąłem przed ogrodzeniem naprawdę ogromnego domu. Było tak jak myślałem, HimChan jest naprawdę bardzo bogaty. Rozejrzał się po zielonym podwórku, wysokich drzewach pięknym ogródku.. Nigdy wcześniej nie widziałam tak pięknej rezydencji. Po chwili wahania i myślenia, w końcu nacisnąłem dzwonek na bramce. Powtórzyłem czynności kilka razy jednak nikt nie otworzył mi drzwi. kiedy już odwróciłem się aby odejść, nagle białe wrota otworzyły się, a w nich stanął uśmiechnięty młody chłopak.
-Yongguk co ty turobisz, jak mnie znalazłeś? Dlaczego najpierw nie zadzwoniłeś?
-Wiesz poszukałem trochę w necie.. bo zgubiłem numer telefonu który mi dałeś.
-Rozumiem, chodź- Kim otworzył furtkę i szerokim dość teatralnym gestem zaprosił mnie do środka. kiedy zaszłam, moim oczom ukazał się widok godny pałacu. Po obejrzeniu całego domu i dokładnym zwiedzeniu toalety, udaliśmy się do salonu i zalegliśmy wygodnie na kanapie. Czas płynął nam strasznie szybko, zanim się obejrzałem było już dawno po 12. Nic dziwnego że się nie spostrzegłem, śmialiśmy się tak bardzo że w pewnym momencie prawie się ....posikałem.

-Późno już, lepiej pójdę.
-Chcesz się włóczyć sam po nocy? Nie pozwolę na to, zostajesz u mnie!-otworzyłem usta aby zaprotestować ale nie zdążyłem powiedzieć słowa a dłoń HimChana przylgnęła do mej warzy. Jego skóra była tak delikatna.. Nasze spojrzenia spotkały się na dość długą chwilę, a w środku mnie pojawiło się dziwne uczucie ciepła, koncentrujące się w okolicach brzucha. Palce Kima zsunęły się z moich warg pozostawiając po sobie tylko miłe wspomnienie. Ciszę przerwał Chan.
-To jak, idziemy spać? To znaczy chyba bardziej do łóżka bo spać nie pójdziemy.-popatrzył na mnie radosnymi oczami czekając niecierpliwie na moja odpowiedź.
-Pójdziemy.
-Jeej PINK PARTY* . NOCOWANKO . PIŻAMA PARTY !- zaczął się wydzierać na cały dom, ciesząc się przy tym jak 5latek. On był taki dziecinny, zawsze przesadnie reagował, ale muszę przyznać że ten fakt także sprawił że uśmiech pojawił mi się na twarzy. To będzie taka miła odmiana, zważając na to jak bardzo lubię spędzać z nim czas.
Po chwili już chodziliśmy po monumentalnych schodach.
-Jeśli chcesz wziąć prysznic to łazienka jest tam-wskazał palcem na białe drzwi.-zaraz za wazą wisi czysty ręcznik, możesz go użyć a ja skocze po jakieś ubrania dla ciebie. W końcu to PIŻAMA PARTY a ty nie masz piżamy !-Z nim chęcią udałem się pod prysznic. Odkręciłem kurek, zrzuciłem ubrania i wszedłem do kabiny. Mmm to takie orzeźwiające że mógłby siedzieć pod nim godzinami. Pomyślałem że starczy już tej higieny i opuściłem "miejsce dobroci". Odwróciłem się by sięgnąć po ręcznik i w tym samym momencie usłyszałem głos HimChana.
-Ajsh przepraszam cię Bang ,myślałem że już masz na sobie ręcznik.-zdezorientowany odwróciłem się w kierunku drzwi, stał w nich Himchan zasłaniając sobie oczy. Szybko chwyciłem ręcznik i owinąłem go wokół pasa.
-Już dobrze, możesz otworzyć oczy-powiedziałem będąc nadal w lekkim szoku, czując się dość skrępowany.
-Jeszcze raz cię tak bardzoo przepraszam, tu masz ubrania. Ty się przebierz a ja już lecę do sypialni.-Wyraz jego twarzy z zakłopotania momentalnie się zmienił, pojawił się na niej  znów szeroki uśmiech. Odetchnąłem i szybko wrzuciłem na siebie t-shirt i spodenki. Teraz cała ta sytuacja wydała mi się nawet zabawna, zaśmiałem się pod nosem.
-Baang !
-Już idę.-wyszedłem z łazienki pozostawiając po sobie ręcznik i zabierając kolejne wspomnienie.

Wszedłem do sypialni. Sądząc po domu spodziewałem się  czegoś bardziej 'bogatego", a ujrzałem po prostu 2 łóżka obok siebie szafkę i lampę nocną oraz kilka obrazów wiszących na ścianie zaraz obok telewizora.
-Wskakuj do łóżka Hyung.
-Do twojego łóżka?-zaśmiałem się.
-yh .. No nie, do 2 łóżka. No chyba że tak bardzo pragniesz spać że mną.-Him starał zrobić "sexi minę" ale nie wyszło mu to specjalnie dobrze. Oboje wy buchnęliśmy śmiechem. Wskoczyłem do łóżka zaraz obok Himmiego i ułożyłem się wygodnie. Jeszcze dobre 4 godziny spędziliśmy na gadaniu o pierdołach, a właściwie to częściej się śmialiśmy.
Nim się obejrzałem było już po 3,czas płyną tak szybko kiedy spędziłem z nim czas.
-Hyung jesteś śpiący? -zapytał kiedy ziewałem.
-Nie..nie..-kolejne ziewnięcie.
-Mnie nie oszukasz! Dobra wyłączę lampkę i lecimy spać, ja też już jestem senny.-po chwili światło w pokoju zgasło ,teraz otoczony byłem jedynie ciemnością.
-Dobranoc Hyung !
-Dobranoc Himmi.-Mimo panujących warunków, jedno co mogłem dostrzec był szeroki uśmiech Chana. Pewnie nie widział mnie, ale odwzajemniłem uśmiech.
Mimo że wtedy byłem bardzo śpiący, teraz nie mogłem zasnąć. Moje oczy przyzwyczaiły się już i widziałem teraz o wiele lepiej. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie że wciąż patrzę się na młodszego. Teraz mogłem dostrzec jego ciemne włosy i taki dziecięcy wyraz twarzy jaki miał kiedy spał. Wyglądał tak niewinnie i pięknie .....
Zaraz !! Co? O czym ja myślę, przecież to tylko mój kolega i to poznany niedawno. Koledzy nie wyglądają pięknie jak śpią, im się robi kawały kiedy zmorzy  ich sen.
YongGuk przestań już o nim myśleć...

Gdy się przebudziłem poczułem koło siebie jakieś ciepło. "Co ja się zsikałem?"-to zabrzmiało w moich myślach. Wysunąłem rękę by zbadać co się znajduje obok mnie. Moja dłoń lekko dotknęła.. tyłka? Momentalnie zapaliłem światło z myślą że zwariowałem. Jednak moje przypuszczenia okazały się fałszywe. To był po prostu Himmi, leżał skłonny na brzegu, tylko czemu mojego łóżka? Światło musiało go najwyraźniej obudzić, bo zakrył swoje oczy dłonią.
-Co robisz Bang?
-Raczej co ty robisz w moim łóżku?
-Ajsh przepraszam YongGuk, przyśniło mi się coś nie miłego i się ciut przestraszyłem i nie wiedziałem co robić więc pomyślałem że przy tobie będę się czuł bezpieczniej.
-Trzeba było mnie obudzić, przestraszyłeś mnie.
-Przepraszam YongGukkie.. Już sobie idę.-jego głos był taki smutny, zrobiło mi się go tak żal.
-Nie, nie Kim nie musisz iść, jak bardzo chcesz to mo...-nie skończyłem zdania, a młodszy z powrotem wskoczył do mojego łóżka. Nieśmiało wysunął rękę pod moją kołdrę i zniewalającym wzrokiem spojrzał na mnie.
-No wbijaj-uśmiechnąłem się. Wyraz jego twarzy od razu stał się radosny. Po tej krótkiej przerwie postanowiliśmy powrócić do snu. Po kilku minutach zauważyłem że Himmi leży tylko pod kawałkiem kołdry. Złapałem go w pasie i przysunąłem do siebie, by było mu cieplej. Moja ręką na chwilę zatrzymała się na jego ciele. Poczułem jak dłoń młodszego dotknęła mojej. Dziwne ciepło przeszyło moje ciało, poczułem ucisk w brzuchu. Co się ze mną dzieje? Z jednej strony czułem się dziwnie i niezręcznie ale z drugiej nie chciałem przerwać tego kontaktu..
-Bang ! Zapomniał bym- HimChan odwrócił się i bardzo delikatnie musnął swoimi ustami mój policzek. Wtedy zamurowało mnie całkiem, nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.

-To za to że jesteś dla mnie taki miły i kochany. Wiesz, bardzo dawno nie spędzałem z nikim czasu. Często czuje się w tym wielkim domu tak samotnie, a ty dziś pozwoliłeś mi poczuć się w końcu jak potrzebna osoba. Dziękuje,dzie..dzie ..-w tym momencie Himmi zasnął, wciąż trzymając mocno moją dłoń. W tym momencie w końcu zrozumiałem że czuje do niego chyba coś więcej niż tylko zwykłą sympatię jako do przyjaciela jednak postanowiłem wybić sobie to uczucie z głowy...

*takie  nie wiadomo co (hołd dla mego kolegi), oznacza fajną imprezę. :D

PODOBAŁO SIĘ? :D BĘDZIE MI OKROPNIE MIŁO JAK ZOSTAWISZ KOMENTARZYK <3 TO WSZYSTKO DLA WAS <3

poniedziałek, 22 lipca 2013

~Rozdział 1 "Dark Past"

9 komentarzy:

Chciałam Was Wszystkich bardzo przeprosić że bardzo dawno nic nie dodawałam, ale już wróciłam z wakacji i rozdziały będą się pojawiać dość często :) ZAPRASZAM DO CZYTANIA ^^



ROZDZIAŁ 1

"Wspomnienia...Tęsknota... i Nowa Znajomość"




    Dochodziła 4 a ja wciąż nie mogłem zasnąć.  Wspomnieniami kolejny raz wracałem do przeszłości, do tych okropny wspomnień.  Gdy tylko w mojemu głowie odtworzyłem tamte momenty, automatycznie do moich oczu zaczęły napływać łzy. Dręczyłem się tak co noc, nie mogąc spać,  a co gorsze nie mogąc wymazać tego zdarzenie z pamięć. Za każdym razem gdy widziałem jego posiniaczoną twarz, stróżkę krwi spływającą z jego pięknych, niewinnych ust, jego blade ciało leżące w świetle księżyca i jego...  Mordercę który odebrał mi moją jedyną wtedy opokę, ostatniego człowieka na tej ziemia dla którego coś znaczyłem. Nigdy nie wybaczę mu, że uśmiercił mojego brata...

    Pamiętam tamten dzień jakby to było wczoraj. Był dość ciepły majowy wieczór, a ja zmierzałem do Yongnam’a. Właśnie wracał ze szkoły, ja jak zawsze miałem go odebrać z przystanku. Jednak tamtego dnia było inaczej. Nie zastałem mojego kochanego brata tam gdzie powinien być.  Czekałem z myślą że autobus najzwyczajniej w świecie się spóźnia. Obrzucałem spojrzeniem wszystkie strony świata, wyczekując tylko jego. Zerwał się wiatr, który rozwiewał moje włosy, na niebie pojawiły się ciemne chmury zwiastujące deszcz. Coś podpowiadało mi żeby zadzwonić do brata. Nie czekając ani chwili wybrałem jego numer.  Po kilku sygnałach ktoś odebrał, jednak zamiast usłyszeć ciepły głos brata, dochodziły mnie inne dzięki. Szum wiatru trzeszczał w słuchawce,  ktoś w oddali krzyczał, nie wiedziałem ci się dzieje dopóki nie usłyszałem strzału.  Bang! -odruchowo zawołałem. Nie miałem pojęcia co teraz robić, dlatego też ruszyłem przed siebie mając nadzieję że dobry los pozwolić mi trafić na trop brata. Na szczęście poszukiwania nie zajęły mi wiele czasu.  Na szczęście?  Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że wolałbym nie znaleźć go i teraz żyć w tępym przekonaniu że nic mu nie jest i na pewno się odnajdzie.
Uliczka w którą skręciłem była dość szeroka i ciemna, jedynym światłem jakie ją rozjaśniało, był blask księżyca.  Na końcu ścieżki zauważyłem kilka postaci, tylko gdy mnie zobaczyły od razu ruszyły w stronę przeciwną mi. Bez namysłu pobiegłem w stronę ostatniego człowieka, który tam został, nie zważając na ciemność i czekające tu być może niebezpieczeństwa. Siedział, właściwie leżał oparty o ścianę. Nieznajomym okazał się ciemnowłosy chłopak, na oko w moim wieku. Miał zabrudzone krwią spodnie i ręce.  W mroku mogłem dostrzec jedynie jego ciemne, wystraszone oczy. Resztę twarzy zakrywała ciemna chusta. Jego ręce trzęsły się lekko, a oddech był przyspieszony.  
-Co tu się dzieje? Nic ci nie jest? Kto to był? - potok pytań wylał się ze mnie, zadawałem je, zapominając na chwilę o bracie. Nieznajomy wskazał wzrokiem na przeciwną stronę ulicy. Tam także znajdował się zarys postaci. Odwróciłem się i zamarłem, kiedy moim oczom ukazała się lśniąca w blasku księżyca srebrna kamizelka. Brat wyszedł w takiej z domu. Modliłem się by kolejny człowiek nie okazał się moim bratem.  Ruszyłem w kierunku „lśniącej” osoby. Stanąłem, kiedy mój wzrok napotkał niewinna twarz Yongnama ,cała pokrytą kurzem i krwią.  Objąłem wzrokiem całe ciało. Zauważyłem kilka plam tej samej cieczy na jego koszulce. 
Podbiegłem do bliźniaka i od razu wziąłem go na kolana. Nie oddychał. Nieudolnie podjąłem próby reanimacji.  Po kilku razach poddałem się widząc ze tutaj nie pomoże nawet interwencja fachowych sanitariuszy służby zdrowia.  Powietrze wypełnił mój krzyk, który niosąc się i odbijając od ścian, trwał w nieskończoność.  Nie potrafię opisać uczuć jakie wtedy mną targały.  Klęczałem tam jak głupek trzymając martwe ciało brata na rękach i kiwając się w przód i tył jakby to mogłoby jakoś pomóc.  Przypomniałem sobie o nieznajomym i szybko odwróciłem się. Chłopak stal przyciśnięty do ściany.  Patrzył na mnie błagającym spojrzeniem, wtedy zdałem sobie sprawę ze krew plamiąca jego dłonie była krwią mojego brata.  Przyglądałem się zabójcy nie potrafiąc zostawić brata i go dopaść, coś nie pozwalało mi opuścić jego ciała. Sprawca zaczął powoli przemieszczać się w kierunku wyjścia z uliczki. W pewny momencie usłyszałem ciche „przepraszam”, a chłopak rzucił się do ucieczki. W ciemnościach,  w niewyjaśniony sposób zdołałem dostrzec ranne na ciele zabójcy. Jego koszulka była rozdarta więc odsłaniała plecy na których widniało rozcięcie na swój sposób przypominające znak x. Widziałem jak człowiek którego nienawidzę najbardziej na świecie znika w ciemnościach Seulu.
Spojrzałem na twarz brata, nadal nie przejmując do wiadomości ze to już koniec. Nie potrafiłem uświadomić sobie że jego życie dobiegło końcu tu, w jednej z ulic naszego miasta. 
Otarłem łzy spływające po moim policzku już od jakiegoś czasu i wtuliłem się w zimne ciało Yongnama. Powiedz mi jak teraz przetrwam bez ciebie bracie? Noc była taka cicha, moje serce obolałe a jego ciało tak zimne. Tamtego dnia przysięgłemu sobie że pomszczę śmierć mojego brata . Gdy tylko odnajdę tego zabójcę bez wąchania pozbawię go życia. Choć miałem zaledwie 16 lat już myślałem o zabójstwie innego człowieka..

    Nawet nie wiesz jak wciąż za tobą tęsknię. Sam się dziwie jakim cudem poradziłem sobie przez ten cały czas, sam...
Po jego śmierci, pewien człowiek znalazł mnie jak włóczyłem się gdzieś po ulicach Seulu szukając pieniędzy, by w końcu muc coś zjeść. Mieszkaliśmy z ojczymem który już dawno miał nas w dupie.  więc sami zarabialiśmy pieniądze na swoje utrzymanie. Nie sprzedawaliśmy różnych  rzeczy na skup, nie  prosiliśmy o kasę na ulicy, ale występowaliśmy w miejscowym teatrze. pieniądze z tego były naprawdę wspaniale.  Zarabialiśmy 100-200 wonów tygodniowo.  Jednak dyrektor dowiedziawszy  się ze nie może już dawać pokazu z bliźniakami wywalił mnie bez zawahania. Teraz musiałem radzić sobie inaczej...
Jakoś dotrwałem do końca szkoły i powili zacząłem się ustatkowywać.  Znalazłem angaż w innym teatrze i powili zarabiałem kasę . Uzbierawszy odpowiadają sumkę kupiłem małe mieszkanko na obrzeżach miasta.  Teraz jakoś żyje, lecz blizna na moim sercu zostanie do końca życia...

Kolejny raz spojrzałem na zegarek. Minęło zaledwie 26 minut. Desperacko złapałem poduszkę leżącą obok mnie i mocno wbiłem w nią twarz, z myślą ze może to pomoże mi zasnąć. Ku mojemu zdziwieniu tak było. Zdezorientowany otworzyłem oczy, było już zupełnie jasno. Cyfry na budziku wskazywały 12:30 .
-Czyli jednak trochę pospałem. -jednak nie czułem się wyspany.  Podnosząc się z łóżka stwierdziłem ze jest mi niedobrze. Nic dziwnego jak je się byle co w jakich dziwnych, nie do końca czystych, przydrożnych barach. To dziwne uczucie w brzuchu sprawiło ze od razu rzuciłem się w stronę łazienki.
Po pół godziny stwierdziłem ze jest lepiej i ze dziś pozwolę sobie na zjedzenie obiadu w mojej ulubionej knajpie. Zawsze spędzałem tam trochę czasu jednak rzadko kosztowałem tamtejszych potraw, gdyż nie mogłem sobie na to pozwolić, jednak z ostatniej wypłaty zostało mi trochę więcej niż zwykle. W końcu będzie to coś porządnego a nie zwykły kawałek mięsa czy byle jak przysądzone kimchi.  Dlaczego nie jadłem w domu? Zdarzało się ze robiłem sobie po prostu kanapki, jednak to było jedyne co umiałem zrobić. W młodości nie miałem jak i od kogo nauczyć się gotować. Jak miałem umieć przyrządzać posiłki, kiedy w najgorszych momentach, nie raz jadłem tylko znalezione byle co i to raz na 2 dni..  Być może przez to teraz wyglądam jak kościotrup i jem tyle co nic, nie czują większego apetytu, dlatego też do kuchni nie zbliżałem się.

Wszedłem do ukochanego miejsca i już miałem zająć moje ulubione ,kiedy spostrzegłem ze ktoś siedzi na krześle obok . Nie lubiłem towarzystwa ludzi, a po za tym nie grzecznie było by usiąść do zajętego już stolika. Zdezorientowany stałem tam rozglądając się po dość dużej sali w poszukiwaniu  podobnego miejsca w kącie. Niestety była niedziela i wszystkie stolik były już zajęte  przynajmniej przez 1-2 osoby. Już odwróciłem się w kierunku drzwi,  z myślą ze zjem tu jutro kiedy usłyszałem
-Ej jak chcesz to się przysiądź. -Mój wzrok ogarnął całą knajpę szukając osoby która to powiedziała.  Okazało się skrzydło ze był nią nieznajomy który zajął moje miejsce. Normalnie podziękował bym i wyszedł ale byłem dziś taki głodny... chłopak zauważył moje zawahanie i powtórzył z uśmiechem
-Siadaj, nie krępuj się. -nie miałem wyjścia i zająłem miejsce obok bruneta.
-Hej nazywam się HimChan ale możesz mówić mi po nazwisku -Kim- nowo poznany chłopak wyciągnął rękę w moim kierunku szeroko uśmiechając się przy tym. Wydawał się na prawdę bardzo miły. Ogarnąłem spojrzeniem jego czekoladowe włosy, jeszcze ciemniejsze oczy, malinowe usta i w pewnym sensie uroczy uśmiech. Automatycznie, praktycznie nieświadomie, odwzajemniłem uścisk. W tym kolesiu było coś co sprawiało ze miało się ochotę poznać go bliżej, zaprzyjaźnić.
-Bang.- tyle chyba powinno wystarczyć.
-Zamawiasz coś? Polecam „____”-tutaj nowy znajomy wypowiedział, przypuszczając, jakieś słowa po francusku. Ta potrawa musiała by wyśmienita ale także droga, a ja do swojej dyspozycji miałem zaledwie kilka wonów. 
-Nie dzięki to na pewno smaczne ale wole nasze jedzenie -wskazując w menu palcem na warte pewnie z 4 razy mniej  ____. Kim uśmiechnął się. Nie chciałem by od razu spostrzegł ze jestem dość biedny, on sam wyglądał na dość bogatego. Zdradzał to wyglądający na zupełnie nowy płaszcz oraz pozłacany zegarek na ręce.
Kelner przyjął zamówienie które miało się  wkrótce pojawić.  HimChan chyba chciał poznać mnie lepiej, zadawał tyle pytań na które musiałem odpowiadać z szybkością światła by wyrobić się przed kolejnym. Jednak nie było to meczące, powiedział bym ze nawet milo się rozmawiało.
Po około pół godziny otaczała nas tak radosna atmosfera oraz, oczywiście puste już talerze. Dawno tak ciekawie nie spędziłem czasu i to z praktycznie obcym człowiekiem, który z rozumiał mnie z pewnością lepiej niż np. mój własny ojciec.  Nagle telefon Kima zadzwonił.  Chłopak odrzuci połączenie ale od razu nie zadowolony dodał:
-Muszę już uciekać, praca wzywa. Ale spotkajmy się jeszcze kiedyś.  Świetnie mi się z tobą rozmawiało. Masz zadzwoń jak będziesz chciał się spotkać -HimChan wyciągnął z kieszeni kartkę, zapisał na niej swój telefon i jak zawsze z szerokim uśmiecham położył na stoliku.
-Oczywiście zadzwonię -odpowiedziałem również wesoło. Kim opuścił knajpę, wsiadał do czarnego wozu i odjechał.  Spojrzałem na białą kartkę leżąca przede mną.  Chciał bym zadzwonić, bo Kim od razu wydał mi się ciekawym i wartym bliższego poznania człowiekiem. Tylko jak ja się z nim skontaktuje nie mając komórki?  Mój wzrok padł  a wiszący niedaleko moje stolika, automat telefoniczny,  na mojej twarz pojawi się uśmiech. 
JEŚLI CI SIĘ PODOBA ZOSTAW KOMENTARZ <33

wtorek, 9 lipca 2013

"Lost Treasure"

12 komentarzy:
Pewnego razu gdy Block B bardzo się nudziło…Postanowili POSZUKAĆ SKARBU.

Cała załoga Block B nudziła się w swoim dormie.
-Ej ziomki a może byśmy ruszyli nasze zacne dupcie z przed telewizora i ruszyli na jakąś wycieczkę?-Kwon z wielkim entuzjazmem machnął rękoma.
-Niezły pomysł. Ja to zawsze chciałem poszukać skarbu a potem roztrwonić go na piwo i dziwki.-Wzrok wszystkich padł na siedzącego w kącie pokoju Zico.
-No co nie lubicie dziwek? Co wy pedały?- JiHo nie wiedział że swoim ostatnim zdaniem uraził P.O oraz Taeil’a, nie miał pojęcia że chłopaki są razem już od jakiś 3 miesięcy.
-Nie dziwki są tu najważniejsze. Raczej zwrócił bym uwagę na...
-Nigdy nie mów że dziwki są nie najważniejsze! Zrozumiałeś?- Zico z wielkim oburzeniem wlepił swój złowrogi wzrok w B-Bomba.
-Chodzi mi o to że mam pewną mapę skarbów i moglibyśmy się wybrać na poszukiwania. Co wy na to?- Chłopcy wymienili się spojrzeniami i po chwili przyznali że to nie głupi pomysł. Bomb rzucił się do szukania ów mapy w czasie gdy reszta panowała do plecaków najpotrzebniejsze rzeczy takie jak kanapki, woda czy apteczka. Oczywiście dla Taeila potrzebnymi rzeczami było także mydło w płynie, puszka groszku i jak go stwierdził "Majonez-tak na wszelki wypadek". Po ogarnięciu wszystkiego ekipa ruszyła wyznaczona przez mapę drogą. Szlak prowadził do starego lasu, znajdującego się jakieś 5km od ich domu.
-Teraz w głąb lasu i niedługo będziemy na miejscu.-oznajmił przewodnik B-Bomb.
-Las?! Ale ja tam nie wchodzę..
-Kwon co znowu? Czemu niby boisz się lasu?
-Bo mam z nim złe wspomnienia. Ktoś tam próbował mnie zgwałcić..
-Kto ? Kiedy ?
-No ... Zico .. Jakieś 3 dni temu.
-Zico !! Wae?- Krzyknął JaeHyo załamując ręce.
-no co? Chciało mi się a nie miałem z kim, to musiałem coś z tym zrobić, a że akurat Kwon jest nie brzydki...
-Ale ty chyba nie lubisz gei?
-Chwila słabości..-Zico dodał opuszczając głowę. Kwon usiadł na piachu i począł się kiwać na boki.
-Dobra Kwon nie wydurniaj się i chodź, przysięgam że Zico ci nic nie zrobi.
Po około 10 min udało się przekonać żeby poszedł z resztą. Blockersi wędrowali lasem już około 2 godzin, szukając wielkiego dębu otaczającego miejsce zakopania skarbu. Zmęczeni chodzeniem postanowili zrobić postu aby zjeść i napić się.
-Siadamy tutaj-B-Bomb wskazał na pole zielonej trawy rozciągającej się po ich prawej stronie. Wszyscy zajęli sobie jakieś miejsce i już zaczynali konsumpcję, tylko Taeil stał z boku i nawet za namowami kolegów nie chciał usiąść.
-Czemu do cholery nie usiądziesz?
-Bo mnie boli dupa ok?!
-Ale dlaczego?!- Sposób w jaki wypowiedział to JaeHyo wyrażało że czuje się tu jak pomiędzy debilami i odczuwa wielką bezradność wobec tych wszystkich sytuacji.
-Bo wczoraj w nocy P.O kazał mi..-W tym momencie Pyo zatkał usta swojemu chłopakowi.
-To miała być tajemnica!
-Ale nie moja wina że kazałeś mi to robić. To był mój pierwszy raz i to bolało!
-No ale sam miałem sobie to robić, wyobrażasz to sobie? A ty masz do tego doskonały tyłek..
-Który teraz cierpi.
-Co?! Wy się wczoraj tam ruchaliscie?-Kłótnie przerwał Kwon.
-Nie!!-Taeil stanowczo zaprzeczył-ale on kazał mi rozciągać jego majtki bo zbiegły się w praniu i stały się na prawdę bardzo małe.-Tae pomasował swoje pośladki.
-Nie ważne.
Po skończonym posiłku chłopaki byli gotowi do dalszej drogi. Błąkali się po lesie już kolejną godzinę i nadal nikt z nich nie zauważył magicznego dębu. Znów przystanęli by odsapnąć jednak coś się nie zgadzało. Brakowało "przewodnika".
-No pięknie i jeszcze się Bomb zgubił-JaeHyo chyba jako jedyny z ekipy przejął się losem przyjaciela.
-Zico pomóż mi go szukać. Zico pomóż..? Co ty kurwa wyprawiasz?- spojrzał na hyunga tańczącego wokoło i wesoło podrzucającego liście.
-Patrzcie nosorożec!-JaeHyo stał wbity w ziemię z otwartymi że zdziwienia ustami. Przyglądał się jak jego kolega wali czołem w pień twierdząc że jest dudkiem, następnie był świadkiem jak kładzie się  p ziemi i udaje że jest motorówką. Po 20 min szukania przyczyn jego zachowania w końcu Kyung odkrył powód-grzybki halucynki których nawpierdzielal się leader.
-Zaopiekuje się nim-Kwon zaofiarował swoją pomoc. JaeHyo bardzo to zdziwiło gdyż jeszcze niedawno na sam widok leadera zaczynał dostawać drgawek. Kwon wziął pod rękę Jo Ho i (jak stwierdził „By pomóc mu odzyskać rozum”) po chwili oboje zniknęli w ciemnościach za rosnącymi dalej drzewami.
-Dobra to kto łaskawie pomoże mi znaleźć B-Bom….Kurwa! Ahn spojrzał z oburzeniem na swoją lewą rękę. Zaraz pod łokciem pojawiła się dość duża czerwona plama.- Ej, coś mnie ujebało no! Nie wytrzymam już tutaj z wami z tymi cholernymi robakami..! To swędzi i piecze, jednocześnie! Chłopaki, ja..ja.. ręka mi drętwieje, Jezu zaraz UMRĘ! Umieraam!- W tej właśnie chwili JaeHyo glebnął ostro o ziemię i począł  tarzać się jak opętany, nadal będąc  w przekonaniu że zaraz zejdzie z tego świata.
Co do chuja?-
-Hyung to tylko jakiś koma..
-Zamknij się ja umieram!- Taeil nie próbował już więcej uświadomić przyjacielowi że to zwykłe ukąszenie owada. W sumie to nikt nawet nie zwracał uwagi na histerię JaeHyo, każdy był zajęty sobą. Nagle z głębi lasu wydobyło się głośne „Aaaa”
-To Kwon! Kwon już biegnę!- Lee Tae od razu rzucił się na pomoc biednemu koledze. Jego bohaterski bieg nie trwał długo gdyż parę metrów dalej Hero potknął się o wystający z ziemi pniak drzewa i runął na liście. Jak na prawdziwego bohatera przystało wstał otrzepał się i biegł dalej dopóki nie odnalazł źródła wrzasków.
-Kwon?! Co do cholery tu się dzieje?- Taeil’a zamurowało kiedy ujrzał za drzewem niewiarygodną sytuację. Z niewiadomych przyczyn nie mógł oderwać wzroku od sceny w której Kwon posuwa jego drugiego przyjaciela! Nastepnie sytuacje odwróciły się.
-Zico przestań!- Taeil przekonany że tym razem Zico dopiął swojego i właśnie gwałci Kwona, ruszył w stronę chłopaków i silnym ciosem odepchnął Starszego od Kwona.
-Hyung! Co ty wyprawiasz? Było mi tak miło no!
-Posrało cię stary ? Prawie złamałeś mi kutasa! Weź się wstydź za siebie, przerwać stosunek…pszpcpsa- Zico szemrał coś pod nosem zapinając spodnie.
-Co? To on cię nie gwałcił? Zmuszał cię do stosunku?
-Nie, sam tego pragnąłem. Zrozumiałem dziś że tak bardzo lubię gdy Zico od dotyka mojego tyłka.. Ach…
-Czuję się niezręcznie. Wiecie ja już sobie pójdę lepiej, a wy.. róbcie sobie co chcecie.-Taeil odwrócił się i ruszył w kierunku „obozu”. Nie sądził że to co zastanie zaszokuje go jeszcze bardziej niż wydarzenie z przed chwili. Spojrzawszy z boku no rozgrywające się tam rzeczy można było pomyśleć że spogląda się na uciekinierów ze szpitala psychiatrycznego.
Na polanie, po prawej stronie stał (jako jedyny) wyglądający normalnie P.O, jednak gdy Taeil zbliżył się do chłopaka spostrzegł że ociera się on o pień drzewa.
-Co ty robisz?
-Natura wzywa kochany, muszę jakoś się przecież podrapać, a nie lubisz jak wsadzam ręce w gacie a potem cię dotykam.
-Tak kochana, masz rację-Widok Kyung’a rozmawiającego z młodą sarną, rozwalił mu psychikę bardziej niż to że P.O drapie się po genitaliach, ocierając się o drzewo.
-Wariaci, debile, idioci..-Na myśl nasuwało mu się jeszcze tyle innych wyzwisk.
Zico (dalej po wpływem grzybków) oraz Kwon właśnie wracali z ciemnego lasu niosąc B-Bomba! Min Hyuk spoczywał na rękach Kim’a, który z trudem ułożył go na polance. Widać było ze Bomb dostał czymś w głowę (miał czerwoną plamę na czole i odbity ślad) i zemdlał.
-Znaleźliśmy go jak leżał gdzieś pod pniem choinki.
-Zico…
-What?
-Wiesz że to las liściasty ?- Lee postanowił zebrać wszystkich członków i razem z normalnym jeszcze Bombem zawlec ich do domu. Zaczął od obudzenia przewodnika.
-Czyli jest już naćpany Zico, Kwon prosto po stosunku, ocierający się o drzewo Pyo, zaprzyjaźniony z sarną Kyung oraz umierający JaeHyo, czyli mamy wszystkich uuuch.
-Teraz wystarczy ich jakoś zaprowadzić do domu, ale czekaj co ze skarbem?
-Lee! Nie skarb jest najważniejszy, tylko to byśmy bezpiecznie wrócili do domu.
Teail wziął na plecy na wpół przytomnego JaeHyo, natomiast MinHyuk próbował odciągnąć Kyung’a od jego nowej znajomej. Podczas drogi nie obyło się bez płaczu zdesperowanego Hyung’a, bolącej dupy Kwon’a, nadal swędzących genitaliów P.O czy histerycznego śmiechu Zico.  Po około 3 godzinach w końcu wszyscy znaleźli się w dormie.
-W końcu jesteśmy..-Jęknął cicho MinHyuk opadając twardo na kanapę.
-Co z nimi zrobić?
-Poukładaj ich wszystkich w holu, jak się obudzą to przyjdą, a ty chodź siadaj koło mnie, obejrzymy coś.

Tak właśnie wyglądała historia pewnego zespołu, który chcąc zabić nudę wyruszyli na poszukiwanie skarbu. xD



JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TO MIŁO WIDZIANY JEST KOMENTARZ <3