music

sobota, 3 listopada 2012

"Ostatni list 1 "


Dziś (w polsce) obchodzimy urodziny naszego kochanego Ren'a<3 Z tej oto właśnie okazji zapraszam na yaoi z jego udziałem :D

Oczywiście serdeczne życzenia dla Choi'ego :D 




Autor: Zico
Tytuł: "Ostatni list"
Gatunek: Yaoi, dramat-komediowy
Rodzaj: W częściach. 
FanClub: Nu'est
Muzyka: tworzone przy "Tomorrow"-Teayang , "Blue"-Big Bang i "Not over you"-Nu'est




*Kochany Minhyun!
 Kiedy będziesz czytał ten list ,mnie pewnie nie będzie już na tym świecie. Niestety musiałem Cię opuścić. Mogłem walczyć z Aronem (na poduszki), z tobą byś w końcu przestał mnie łaskotać… Walczyłem też z „tym”, jednak tę walkę przegrałem…

Przepraszam, że nic ci nie powiedziałem, ale nie chciałem Cię martwić, chciałem te ostatnie tygodnie spędzić z tobą i tylko z tobą. 

Minhyun! Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Kim powinien Ci wszystko wyjaśnić. Ja powiem tylko: Żegnaj Mój kochany Minhyunu-ah…*


Ostatnie słowa listu sprawiły, że w moich oczach pojawiły się łzy. Zawsze starałem się nie płakać, ale teraz nie wytrzymałem. Ukrywałem mój smutek przed Minhyun’em, by nigdy nie musiał się martwić z mojego powodu. Czy na prawdę to koniec? Czy już nigdy więcej nie zobaczę mojego Hyung’a? To sprawiało, że moje serce pękało no miliony drobnych kawałeczków… Jednak obiecałem sobie, że do końca nie dam mu poznać mojego smutku, ne?
Usiadłem więc na łóżku, zamknąłem zeszyt z moim listem i schowałem go głęboko w szufladzie.
-Ren! Śniadanie!- usłyszałem miły głos Aron’a.
-Już idę- szybko narzuciłem na siebie starą bluzę i udałem się do kuchni. Po przekroczeniu drzwi stanąłem, odwróciłem się i jeszcze raz spojrzałem na  nasz pokój (mój i Minhyuna). Otarłem ostatnią kroplę łzy i już z uśmiechem na twarzy zszedłem na dół…

*   *   *
Doskonale pamiętam tamten dzień-najgorszy dzień w moim życiu. To wtedy dowiedziałem się, że mam bardzo rzadką   chorobę krwi, oraz że zostało mi nieco ponad 2 miesiące życia. Lekarz powiadomił mnie, że jest to nieuleczalna choroba i nic już nie może dla mnie zrobić.
Spanikowany wybiegłem z gabinetu na szpitalny taras. Nie mogłem uwierzyć w słowa lekarza. Nie, przecież to wszystko nie mogło się tak skończyć! Nie teraz gdy wszystko tak świetnie się układa!
Mój oddech stał się szybszy, ciężki, ręce zacisnęły się na barierce, a z oczu pociekły łzy. Chłodny wiatr rozwiewał moje blond włosy i szarpał rozpięta kurtką. Jednak teraz nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. Nie byłem wstanie skupić się na czymkolwiek. Zamarłem w bezruchu, nogi pode mną ugięły się, czułem że upadam na kafelki. Oparłem głowę o barierkę tarasu i zamknąłem zapłakane oczy. Nie wyobrażałem sobie końca-mojego końca, końca tego wszystkiego, końca naszej miłości… Nie wiem ile czasu tam spędziłem, ale wiem, że wystarczająco długo by trochę się uspokoić. Wiedziałem, że nie mogłem powiedzieć o tym nikomu. Nie chciałem żeby się smucili, wystarczyło, że ja cierpiałem…
Nagle poczułem wibracje w lewej kieszeni.
-Słucham?
-Min Ki? Gdzie ty do diabła jesteś?! Miałeś wrócić godzinę temu!- w słuchawce usłyszałem lekko zdenerwowany głos MinHyun’a.
-Minhyun-ah! To ty. Przepraszam, zasiedziałem się w…yyy…w parku! Jest piękna pogoda-kłamstwo przychodziło mi z taką trudnością. Zawsze byłem szczery i nie potrafiłem okłamywać ludzi a w szczególności ludzi, którzy są dla mnie bardzo ważni-jak Minhyun.
-Dobrze już Choi. Po prostu wracaj szybko do domu. Obiad stygnie, pospiesz się- jego głos był teraz jak zwykle miły, ciepły i serdeczny. Oh, on zawsze się o mnie troszczył. Nigdy nie pozwoliłby bym był głodny, lub aby było mi zimno. Za to (i nie tylko) go kochałem, był taki opiekuńczy…
-Jasne Hyung- odpowiedziałem z radością w głosie, na chwile zapominając o wynikach badań.
Postanowiłem nikomu nie mówić o mojej chorobie, a szczególnie Minhyun’owi. Trudno będzie ukrywać to przed chłopakami, jednak nie mogę ich tak ranić…
Ruszyłem w stronę domu z myślą, że zbliżające się 2 miesiące chciałbym spędzić jak najlepiej.

*   *   *


-Chłopaki! Moglibyście przestać się miziać chociaż przy stole?!- Minhyun z irytacją zwrócił się do Arona i Kim’a.
-Ej Minhyun, spokojnie. Zazdrościsz nam? Po prostu tez byś tak chciał, a twojego kochanego maknae wciąż nie ma…- Jong Hyun prowokująco oblizał swoje wargi.
-Chłopaki dajcie spokój. Aron-odsuń się na chwilę oj Kim’a, a ty stary wyluzuj, niech się sobą nacieszą. Nie często jemy coś wszyscy razem.- DongHo jak zwykle jako jedyny był spokojny i opanowany.
-Jestem!- Wykrzyknąłem gdy tylko zamknąłem drzwi. Wszedłem do kuchni gdzie czekali na mnie przyjaciele. Minhyun od razu kazał mi siąść do stołu, zaraz  po tym gdy przywitał mnie namiętnym pocałunkiem. Ach jak ja kochałem kiedy to robił. Kiedy swoimi dłońmi delikatnie obejmował moje ramiona, a jego usta z takim uczuciem wbijały się w moje. Uwielbiałem być tak blisko Minhyun’a…
Nasze gołąbeczki (Aron i JR) karmiły się nawzajem zapiekanką przygotowaą przez Baekho. Natomiast sam „szef kuchni” siedział w salonie oglądając nowy sezon „Hello Baby” i pochłaniająć ogromne ilości ów zapiekanki.
-Choi gdzie ty byłeś? Martwiłem się- Hyung objął mnie, siedzącego przy stole.
-Hyung byłem na spacerze. Przepraszam, że cie ze sobą nie zabrałem, ale nie wiedziałem kiedy kończysz sesje.
-Już dobrze, ważne że już jesteś- teraz przytulił mnie jeszcze mocniej. Z trudem połykałem kawałki obiadu.
-Kiedy skończysz przyjdź do pokoju- Ta mina Minhyun’a… Nigdy Ne wiedziałem co oznacza. Nie wiedziałem czego się spodziewać...

3 komentarze: