music

sobota, 5 stycznia 2013

"Obsesja 5 "

10 komentarzy:

Kochani, zbliżamy się do końca... Przewiduję albo jeszcze jeden rozdizał lub zamiast niego PROLOG. Tak czy inaczej opowiaanie dobiega końca. Trudno było mi pisac ten rozdział po tym co było ostatnio z Block B (myślę że wszytscy dobrze znaja sprawę) ale udało się, w końcu jest!! :D



-Proszę cię tylko o to- Wyszeptał. Zacisnąłem nóż w swojej dłoni…
-Nie mogę tego zrobić… Nie bój się, wydostaniemy się stąd, Hoon nam pomoże, zobaczysz.- Napełniłem jego serce nadzieją.Obaj usiedliśmy pod ścianą, czekając na P.O, który miał się nie długo zjawić. Przyjrzałem się bliżej, nowo poznanemu chłopakowi.
Na oko wyglądał na trochę starszego ode mnie. Ciemne, dość długie i falowane włosy opadały na jego bladą twarz, po części zakrywając ciemne oczy. Te oczy…Było w nich coś co przyciągało wzrok. Spojrzeniem objąłem jego sylwetkę. Miał na sobie podarty T-Shirt i ciemną, brudną skórzaną kurtkę. Był dość wysoki, wyglądał marnie. Na jego torsie dało się zauważyć liczne siniaki i zadrapania. Usta chłopaka były rozcięte i do tej pory od czasu do czasu pojawiało się na nich kilka kropel krwi. Siedział ze spuszczoną głową, cały się trzęsąc, nie mówił nic. Chciałem zapytać go o coś, cokolwiek, byle by przerwać tę dziwną ciszę. Gdy już otworzyłem usta, usłyszałem skrzypienie drzwi.  Teraz mój wzrok, myśli skupiły się na sylwetce ukochanego.
-Ahh to jesteś tutaj. Zico już się tobą pobawił. Szybko jak na niego-Ostatnie zdanie wypowiedział z lekkim zdumieniem. –Nie bój się, uciekniemy stąd-Dodał, klepiąc nowego po ramieniu. Teraz uwaga P.O skupiła się na mnie.
-Kim! Nic ci nie jest?
-Mi? To raczej ja powinienem o to zapytać! Wczoraj ty i Zico, wy..- Nie dokończyłem, nie wiedziałem jak to ująć, nie chciałem go urazić.
-Jeśli o to chodzi U-Kwon, to nie martw się, do niczego między nami nie doszło.
-Ale te głosy i Zico, jak mówił do ciebie kochanie..-Nic nie rozumiałem, czy Pyo kłamał?
-Kochanie, obiecuję ci. To co słyszałeś, to nie było ze mną. Gdy ten świr zaczął się do mnie dobierać, oznajmiłem mu, ze nie mam na to ochoty, więc wkurwiony wyżył się na swojej nowej zdobyczy.- Ruchem głowy wskazał na siedzącego obok i przysłuchującego się naszej rozmowie JaeHyo. Ten pewnie zawstydzony i zmieszany, odwrócił głowę w drugą stronę.-Słuchaj, jutro Zico wyjeżdża, to nasza szansa.- Razem z nowym wysłuchaliśmy szczegółowego planu dotyczącego naszej jutrzejszej ucieczki. Wszystko wydawało się proste, lecz jutro mieliśmy się przekonać, że nie wszystko będzie szło po naszej myśli.


*Następnego dnia*


-Wstawaj, twój przyjaciel był tu i kazał się nam zbierać, powiedział, że za 20 min po nas przyjdzie.- Otwierając oczy ujrzałem wystraszoną twarz nowego kolegi. Od razu zerwałem się na równe nogi. Niecierpliwie czekaliśmy zaraz przy wyjściu z pomieszczenia. Ostatni raz spojrzałem na tę salę. To tutaj przeżyłem swoje najgorsze chwile w życiu, miałem nadzieję, że już nigdy tu nie powrócę, że już nigdy nic podobnego mnie nie spotka. Drzwi otworzyły się. -Zico pojechał, straże jeszcze śpią, szybko ich wyminiemy i reszta drogi jest wolna.- Pospiesznie ruszyliśmy za P.O. Z łatwością wydostaliśmy się na zewnątrz budynku. Nie widziałem go wcześniej, po porwaniu ocknąłem się już dopiero w „Sali tortur”. Budynek przypominał wojenny bunkier, schowany był za gęstymi krzakami, a wejście było widoczne dopiero z bardzo bliska. Do niego prowadziła jedna tylko droga, którą ruszyliśmy. Mimo tego, że strażnicy nie czuwali, biegliśmy najszybciej jak tylko się dało, P.O nie chciał ryzykować. Nagle zatrzymał się, a na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Moje serce także zaczęło bić szybciej gdy zauważyłem samochód, ten sam samochód do którego wciągnięto mnie, jadący w naszym kierunku. -Co?! Przecież powinien wracać dopiero za jakieś 30 min, nie, nie..! On nas wszystkich pozabija!-Hoon zaczął panikować. Sytuacja wydawała się dramatyczna. -Nie poddamy się, za mną!- Krzyknąłem i od razu ruszyłem ku samochodowi. Rozpędzony wskoczyłem na jego maskę, przebiegłem po dachu, zeskoczywszy z auta od razu się zatrzymałem, czekając na towarzyszy. Po chwili zobaczyłem przeskakującego pojazdP.O. Wszystko działo się tak szybko. Czekaliśmy tylko na JaeHyo.


Chłopak wybił się przed autem, jego jedna noga była już na masce. Nagle zachwiał się i z krzykiem upadł do tyłu, wpadając prosto pod jego koła. Usłyszeliśmy tylko trzask łamanych kości, gdy samochód przejechał po leżącym na drodze przyjacielu. Dokoła rozlała się krew cieknąca ze zmiażdżonych kończyn. -Nie!!! Hyung!- W moich oczach pojawiły się łzy, gdy spojrzałem na zmasakrowane ciało JaeHyo. Przez te dwa dni zdążyliśmy się trochę poznać, dowiedziałem się wile o jego przeszłości. Porwano go gdy szedł spotkać się ze swoją dziewczyną, miał się jej oświadczyć… Zapłakany spojrzałem na Pyo, także stał w bezruchu nie mogąc nic powiedzieć. Samochód jechał dalej, zostawiając za sobą krwawe ślady opon, zawrócił dopiero przy budynku i z dużą prędkością ruszył w naszą stronę.  Chwilę potem poczułem szarpnięcie za rękę. -Nie pomożemy mu już, uciekamy. -Ale… -On już nie żyje, Kwon uciekajmy, nie chcę także stracić ciebie!- Zerknąłem jeszcze raz na JaeHyo i uczyniwszy znak krzyża znów zacząłem biec. Z daleka słyszeliśmy krzyki Zico. -Tutaj!- Zico pociągnął mnie, skręciliśmy w głąb lasu-Nie wiedzie między drzewa, za mało tu przestrzeni, jeszcze mamy szanse!- Tak tez było, Zico nie mogąc wjechać za nami, wysiadł z auta i zaczął biec za nami. Biegłem ledwo łapiąc oddech , jednak nie mogłem się teraz poddać. Potknąłem się o wystający z ziemi korzeń drzewa, upadłem. Nie mogłem zawołać P.O, który o niczym nie wiedząc biegł dalej, nie mogłem złapać powietrza. Ze strachem obejrzałem się do tyłu, rozzłoszczony Zico  był już coraz bliżej mnie. Zebrałem wszystkie siły i z trudem krzyknąłem: -Pyo pomocy!- Nie widziałem już jego sylwetki, był dalej, nie wiedziałem czy mnie usłyszał. W tym momencie poczułem lekkie wstrząsy ziemi, starszego ode mnie dzieliło dosłownie kilka metrów. Próbowałem wstać jednak moje mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Spojrzałem w kierunku, w którym pobiegł Hoon, nie było go. W mojej głowie pojawiła się myśl, że to już moje ostatnie chwile. Odwróciłem się i ujrzałem stojącego nade mną Zico, trzymał broń i celował nią prosto w moją głowę. *Boże ratuj*-Pomyślałem.
-Myśleliście, ze uciekniecie?  Nigdy by wam się to nie udało. Twój starszy kolega już nie żyje, ty też zaraz zginiesz, a P.O? Jego i tak znajdę i dam nauczkę za to, że wam pomagał- W jego oczach malowała się prawdziwa wściekłość. Naładował pistolet i jeszcze raz wymierzył nim w moją stronę. Zasłoniłem twarz rękoma, nie chcąc na to potrzeć, usłyszałem strzał, jedna nic nie poczułem. Niepewnie  otworzyłem oczy i ujrzałem leżącego na ziemi Zico, a za nim stojącego, jeszcze z wycelowaną bronią, P.O. Mój oddech stal się szybszy, nie mogłem uwierzyć, że nadal żyję.Pyo od razu pomógł mi wstać i gdy tylko to uczyniłem, wtulił się we mnie. -Myślałem, ze już zginę, nie wiem jak ci dziękować…-Powiedziałem drżącym głosem.
-Nie musisz, już spokojnie Kwon, jestem przy tobie.- Trwaliśmy w uścisku krótką chwilę. Dlatego, że P.O chwycił mpjątwarz w dłonie i powiedział:

-Teraz już zawsze będziemy razem.- Moje serce, ze szczęścia, biło jak szalone. Zico nie żyje, ja w końcu się uratowałem i będę mógł być szczęśliwy z P.O. Jedynym co mnie zasmucało to pamięć o JaeHyo.
Kiedy zakopaliśmy ciało Zico, wróciliśmy na drogę, na której nadal leżał starszy przyjaciel. -Pyo zabierzmy go stąd, zasłużył na pogrzeb, normalny, nie możemy go tutaj tak zostawić. -Jasne Kim.







środa, 2 stycznia 2013

"Obsesja 4 "

8 komentarzy:

Wiem, ze długo czekaliście i mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział :)




-Niee!-Wyrwało się z mojego gardła, gdy poczułem jak, wiszące jeszcze nie dawno nade mną ciało P.O, upada bezwładnie na moje plecy. Zacząłem się trząść, nie potrafiłem tego opanować. Próbowałem podnieść się, ale moje mięśnie nie sprostały zadaniu, wydostania się spod  chłopaka. Na myśl nasuwała mi się ta najgorsza opcja, chciałem ja przepędzić, lecz ona za chwile powracała, jak bumerang. *On  nie mógł tego zrobić*- krzyczałem w myślach. Zebrałem wszystkie siły i powoli zepchnąłem z siebie jego ciało. Rozejrzałem się dokoła, w pomieszczeniu nie było już Zico. Musiałem być w takim szoku, że nawet nie zwróciłem uwagi kiedy wyszedł. Ze strachem skierowałem wzrok na P.O. Nie ruszał się, co mnie przeraziło.

-Pyo Ji Hoon!- Podszedłem do chłopaka i starałem się go obudzić, jednak nic nie zdziałałem. Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy spostrzegłem stróżkę krwi spływającą po głowie mężczyzny.-Nie! – krzyknąłem i ukryłem twarz w dłoniach, a z moich oczu pociekły słone łzy. Nigdy bym nie przypuszczał, że zapałam do niego tak wielkim uczuciem, że jego odejście tak bardzo mną wstrząśnie. Jego już nie ma…
Jeszcze raz spojrzałem na niego, na jego piękne ciało, które teraz wydawało się być takim kruchym. Kiedy tak wtulałem się wzrokiem w jego ramiona, coś przyciągnęło moją uwagę, coś odbijającego lekko światło. Doznałem kolejnego ataku, gdy do mojej świadomości doszło, iż jest to nabój, wystrzelony z pistoletu Zico. *Czyli jeśli był tylko jeden strzał, a kula jest tutaj to...*  Od razu rzuciłem się w stronę  P.O, dokładnie przypatrzałem się ranie. Nie została ona zrobiona przez nadlatującą kulę, było to po prostu dość głębokie rozcięcie. Nie daleko zauważyłem dość ciężki kamień, który… No właśnie. Spojrzałem na ścianę, w jednym miejscy była odpryśnięta. Zico musiał chybić i kula trafiła właśnie w to miejsce, a oderwany kawałek spadł na głowę Pyo powodując krwawienie. To tylko był tylko moja teoria, ale ulżyło mi kiedy uświadomiłem sobie, że P.O w swojej głowie nie ma naboju. Od razu zacząłem go ocucać.
-Obudź się, proszę nie zostawiaj mnie…- Właśnie w tym momencie jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku, a oczy powoli starały się otworzyć. Na mojej twarzy pojawił się  szeroki uśmiech, a z oczu znów płynęły łzy, tym razem łzy szczęścia.
-Oh, nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak żyjesz. Cieszę się to za mało powiedziane!- Pomogłem mu usiąść i gdy tylko to zrobił, od razu rzuciłem się na jego szyję, mocno go przytulając. W tej pozycji trwaliśmy dłuższą chwilę.

-Ehh moja głowa, co się stało Kwon? Czy nic ci nie jest?- Zapytał, tylko kiedy się od niego odkleiłem.

-Mi nic nie jest- Nie licząc „mojego wejścia”, które bardzo bolało, jak za każdym razem kiedy ktoś mi to robił- Dostałeś w głowę tym kamieniem-wskazałem na dość duży odłamek- Zico chyba celował w ciebie, ale nie udało się mu to- Opowiedziałem mu o wszystkich moich
przypuszczeniach, co mogło się wtedy stać.
-Tak bardzo się martwiłeś, dlaczego?- Zadał mi pytanie obejmując mnie swoim
ramieniem.
-Sam nie wiem…- Odparłem, uciekając wzrokiem od jego spojrzenia.- Chyba dlatego, że Cię K..- Ostatnie słowo rozpłynęło się w ustach P.O. Jego wargi lekko łączyły się z moimi, w delikatnym pocałunku. Przerwał by móc powiedzieć:
-Zico- Powiedziałem, nadal złączony z Hoon'em.  Chłopak szybko odsunął się i wyszeptał.
-Udawaj, że cie biłem, krzywdziłem. Proszę udawaj, że cię nienawidzę, to dla twojego dobra, nie chcę by cos ci sę stało, kochanie- W jego głosie wyczytać można było przerażenie, tą całą sytuacją.
Wstał, wziął do ręki lezący nie daleko bat i świsnął mi nim zaraz koło twarzy. Spojrzałem w jego oczy, wiedziałem że musze mu zaufać. Drzwi otworzyły się.-Nie na widzę cię szmato, rozumiesz?! Jak mogłeś pomyśleć, że cos do ciebie czuje- Po raz
kolejny poczułem podmuch powietrza, wywołany przez jego „broń”. Bałem się, że na prawdę mnie uderzy, jednak patrząc na jego smutną twarz, moje obawy zniknęły.
-No proszę, czyli nie lubisz naszego pieska? P.O zaskakujesz mnie- Zico podszedł do niego i powoli  zaplótł swoje ręce wokół jego nagiego torsu.-Czyli znów jesteś tylko mój?- Zmieszany spojrzałem na twarz ukochanego. On tylko puścił oczko w mjąstrone i odpowiedział.
-Tak, Zico. Zawsze byłem i jestem twój.- Teraz jedna z rąk starszego złapała go za krocze. Zico lekko zagryzł swoje wargi. Trudno było mi patrzeć jak jakiś facet obmacuje mojego P.O. wiedziałem jednak, że nie muszę ukrywać się z moim uczuciem jeśli nie chcę by coś mi się stało, a jeszcze gorzej, by nic nie stało się Pyo.

-Hoon-ah nie męcz go już, chodź ze mną- Starszy złapał go za rękę i pociągnął w swoim kierunku. Kiedy wychodzili z ust młodszego wyczytałem „Nie bój się kocham cię Kwon”. Moje serce i tak było nie spokojne. Nie mogłem znieść myśli, że za chwilę jego ciało będzie dotykał Zico.
Usiadłem pod ścianą, długo zastanawiałem się co teraz będzie. Czy P.O naprawdę pomoże mi się stąd wydostać? Jednak jedno pytanie nie dawało mi najbardziej spokoju. Czy naprawdę go kocham i czy on kocha mnie? Od razu przypomniałem sobie chwilę naszego pocałunku, pierwszego pocałunku.-Ahh dobrze kochanie…- Usłyszałem zachrypnięty głos Zico, dobiegał zza ściany. Przed oczami miałem scenę, kiedy mój kochany Hoon jest zmuszany do seksu z nim. Czułem zazdrość i coraz większą nienawiść w stosunku do starszego.-P.O…-Wyszeptałem.-Na prawdę cię kocham- Wykończony dzisiejszymi emocjami zamknąłem oczy i pozwoliłem się zabrać w piękny świat snów i fantazji…
Obudził mnie głośny huk. Drzwi do pomieszczenia były otwarte. Jeszcze ledwo kontaktując, podniosłem się i ruszyłem w ich kierunku.-Nawet nie próbuj wyjść- Krzyknął Zico. Po chwili zjawił się on sam, uśmiechnął się do mnie i dodał:-Masz towarzystwo- skinieniem głowy wskazał na postać leżącą w rogu sali. Podszedłem bliżej nieznajomego i lekko dotknąłem go w ramię, by sprawdzić czy zyje.
-Aaał- Usłyszałem cichy jęk.
-Nie boj się ja nic ci nie zrobię, też mnie tu przetrzymują. Pomogłem wstać nowej osobie.
- Jestem U-Kwon- wyciągnąłem dłoń i spojrzałem na twarz postaci, a raczej zasłaniającej je długie włosy.

-Jaehyo- przedstawił się, bez siły odwzajemnił uścisk dłoni. Nagle sięgnął po coś i
niespodziewanie powiedział:




-Zabij mnie, nie chce więcej tego przeżywać.- Chłopak wyciągnął nóż z kieszeni i podał go mi. Byłem w szoku.-Nie patrz się zabij mnie proszę, nie każ mi błagać.
-Co? Nie zabiję cię! Spokojnie, uratujemy się.- Spojrzałem w jego zapłakane oczy. Patrzył na mnie błagalnym spojrzeniem.

-Proszę cię tylko o to..- Wyszeptał. Zacisnąłem nóż w swojej dłoni…